Ale to jest element zarządzania oczekiwaniami. Konsumenci powinni mieć świadomość, że oprocentowanie rośnie, a przynajmniej - że należy liczyć się z jego podwyższeniem.
Czy RPP zastanawia się nad jakimiś innymi sposobami wpływania na oczekiwania inflacyjne?
Niektórzy mówią, że powinniśmy - podobnie jak robi to Europejski Bank Centralny - jasno mówić, że jeśli np. płace - tu można dodać: kredyt - będą rosły w takim tempie, jak do tej pory, to bank centralny nie będzie miał innego wyjścia, jak podnosić stopy. Ale wydaje mi się, że związki zawodowe na Zachodzie podchodzą do takich zapowiedzi bardziej poważnie.
Za parę miesięcy inflacja będzie już zapewne spadać.
Taką żywię nadzieję. Ona jest zgodna z oczekiwaniami naszych analityków i dużej części rynku. W tej chwili, w świetle tej wiedzy, jaką mam, są podstawy, by uważać, że szczyt inflacji będzie w sierpniu ze względu na silny efekt statystyczny (w ubiegłym roku inflacja w tym miesiącu mocno spadła ze względu na wprowadzenie promocji w Telekomunikacji Polskiej - przyp. red.). Mamy podstawy, żeby uważać, że jest szansa na wskaźnik poniżej 5 proc. No i że październik-listopad to będzie czas drgnięcia inflacji w dół, spowodowanego głównie cenami żywności. Obecnie dynamika cen żywności przekracza 7 proc., a jesienią może obniżyć się do 4 proc., co będzie miało pozytywny wpływ na roczny wskaźnik inflacji.Wniosek może być taki, że kolejne podwyżki nie są potrzebne.
Dla mnie to raczej argument, że cyklu zacieśnienia nie należy przewlekać w czasie. My przecież w tej chwili, podejmując decyzje o stopach, myślimy o ostatnim kwartale 2009 r. Tu jeszcze możemy coś zyskać. Poza tym jesteśmy w takiej sytuacji, że gospodarka światowa traci tempo, że negatywne impulsy amerykańskie mogą się przenieść na Europę. Więc gdyby nastąpiło spowolnienie, którego na razie w gospodarce polskiej nie widać, ja wolę mieć pewien margines stóp, z którego mogę schodzić, niż znaleźć się w sytuacji, że inflacja nie pozwala mi na obniżki. Moim zdaniem, znakomicie rozegrał to Bank Anglii, który w połowie 2007 roku doprowadził inflację do celu, a jeszcze podniósł stopy i teraz ma możliwość dokonywania obniżek. W porównaniu z właściwie wszystkimi bankami centralnymi na świecie ma najłatwiejszą sytuację.