Przez najbliższe lata będziemy funkcjonować w środowisku wolniejszego wzrostu, wysokich stóp procentowych i wyższej inflacji. To jest scenariusz, który wydaje się najbardziej prawdopodobny. Taki stan otoczenia makroekonomicznego na pewno wpłynie na wyniki spółek, ale wydaje mi się, że jest już w pewnym zakresie uwzględniany przez inwestorów i znajduje odzwierciedlenie w cenach akcji. Trzeba pamiętać, że sytuacja polskich spółek jest mimo wszystko korzystniejsza niż podmiotów zagranicznych. Polscy emitenci są beneficjentami ciągle wysokiego w relacji do innych rynków tempa wzrostu gospodarczego, dynamicznego wzrostu konsumpcji oraz inwestycji. Ogólny nastrój na rynkach światowych nie pozostaje jednak bez znaczenia i dziś mamy tego konsekwencje.
Czy, według Pana, biura maklerskie zdały egzamin z odpowiedzialności za losy swoich klientów indywidualnych?
Myślę, że są dwie kwestie dotyczące relacji z klientami indywidualnymi. Pierwsza to sprawa wsparcia analitycznego i merytorycznego, jakie mogą otrzymać od swojego biura maklerskiego. Drugą jest to, jakie produkty są dla nich dostępne. Klienci o profilu oszczędnościowym, obsługiwani w dużej części przez struktury detaliczne BRE Banku, mają dostęp do wszystkich produktów rynku kasowego. Klienci, którzy mają większy apetyt na ryzyko, usługę związaną z rynkiem terminowym uzyskują w domu maklerskim. Jesteśmy profesjonalnym pośrednikiem, który wykorzystuje możliwość przekazania klientowi informacji i materiałów wspomagających proces inwestowania.
Gdyby jednak zechciał Pan ocenić, czy biura maklerskie zdały egzamin z odpowiedzialności. Proszę też powiedzieć, jak inwestorzy oceniają pracę biur, bo jednak w analizach nie wspW ubiegłym roku sporadycznie pojawiły się publikacje, które jednoznacznie negatywnie oceniały perspektywy dla rynku akcji w Polsce. Uważam jednak, że potrafiliśmy w naszych materiałach wskazać na elementy, mogące świadczyć o pojawiającym się ryzyku dla kontynuacji doskonałej koniunktury. Pozostaje, oczywiście, kwestia skuteczności przekazu i możliwości wykorzystania go przez odbiorców, w sytuacji gdy klimat inwestycyjny pozostawał w fazie euforii.
A rynek? Każdy z brokerów miał swoją ocenę sytuacji. Nasi klienci, zarówno instytucjonalni, jak też indywidualni, nie powinni czuć się zawiedzeni sposobem, w jaki byli prowadzeni przez okres od hurraoptymizmu do rynku trudniejszego i bardziej wymagającego. Potwierdzeniem tego mogą być bardzo wysokie oceny naszych analityków w różnego rodzaju rankingach i podsumowaniach. Wspomnę tylko o Michale Marczaku, naszym szefie działu analiz, uznanym przez klientów instytucjonalnych za analityka roku 2007, oraz o czołowej pozycji całego teamu analitycznego. W ostatnim wydaniu AQ research Michał Marczak i Marta Jeżewska zostali uznani za autorów najskuteczniejszych rekomendacji w Europie Środkowej i Wschodniej.
Żeby było jasne - niczego nie zarzucamy biurom maklerskim. Rozmawiamy jedynie o pewnej sytuacji, która się wytworzyła. O systemie i warunkach, które rzutują na biznes brokerski.
Skala intensywności pytań tego rodzaju jest bezpośrednim efektem gwałtownego pogorszenia się sytuacji rynkowej. Inwestorzy zostali skonfrontowani z sytuacją bardzo szybkiego przejścia z okresu euforii i wysokich wycen do sytuacji silnej i gwałtownej deprecjacji cen.
Doszły do Pana sygnały o kłopotliwych sytuacjach z rozczarowanymi klientami w domu maklerskim?
Nie mam wiedzy o takich sygnałach.
Może macie bardziej wyedukowanych klientów.
Podjęliśmy wiele działań zmierzających do podniesienia poziomu wiedzy o mechanizmach rynku kapitałowego. Poza wspomnianymi już materiałami analitycznymi i innymi publikacjami, bardzo intensywnie szkolimy swoich klientów.
Może z perspektywy długoterminowego planowania biznesu ta sytuacja była dla domów maklerskich w pewnej mierze korzystna. Teraz macie wiedzę, na ilu klientów na pewno możecie liczyć?
Nie stawiamy tak tej sprawy. Bardzo dobra koniunktura pozwoliła nam zainteresować naszą ofertą ponad 100 tys. klientów. Obecnie są oni mniej aktywni, ale potencjał będzie wykorzystany choćby w przypadku ofert publicznych, w szczególności w przypadku oczekiwanych dużych prywatyzacji.
Zmieńmy teraz temat. Czytelnicy często sygnalizują swoje uwagi dotyczące rekomendacji, a dokładniej reguł rekomendowania. Czy nie czas wypracować spójny system rekomendacji?
Coraz więcej biur stosuje jednolite standardy rekomendacji. Mamy jednak świadomość tego, że istnieją pewne różnice w interpretacji różnych kategorii rekomendacji.
Chyba jednak te różnice są często istotne, bo gdzieniegdzie jest system względny, czyli względem jakiegoś benchmarku. W innych biurach jest stosowane bezwzględne wydawanie rekomendacji.
System rekomendacji jest w części uzależniony od profilu danego brokera. Biura z dominującym komponentem klientów instytucjonalnych mogą częściej stosować system rekomendacji względnych, ponieważ ich klienci zwykle stosują benchmarki. W przypadku klientów indywidualnych takie podejście właściwie nie ma zastosowania, gdyż tu liczy się absolutna stopa zwrotu z inwestycji. Taki system rekomendacji wymaga określenia trendu dla całego rynku. Różnice te występują nie tylko u lokalnych brokerów, ale również w przypadku międzynarodowych banków inwestycyjnych.
Jak Pan widzi przyszłość rynku IPO. Czy jeśli koniunktura nie poprawi się, to ten rynek nie zacznie zamierać?
Myślę, że nie ma takiego ryzyka. Nasze doświadczenia z tego roku pokazują, że nawet w trudniejszym okresie ciekawe spółki znajdują nabywców. Z tego co wiemy, domy maklerskie przygotowują około 100 transakcji typu IPO.
No tak, ale czy będąTo tylko kwestia zaakceptowania obecnego poziomu wycen. Ceny historyczne w transakcjach publicznych były efektem wysokich notowań spółek na rynku wtórnym oraz bardzo dużego zainteresowania nowymi emisjami akcji, w szczególności w kontekście spółek średnich i małych. Obecnie sytuacja jest diametralnie inna. Erozja środków w dyspozycji zarządzających spowoduje dalece większą ostrożność w doborze nowych spółek do portfeli. Pamiętajmy również o oczekiwanej podaży akcji spółek ze strony Skarbu Państwa.
A ta zmiana warunków rynkowych będzie weryfikować profesjonalizm oferujących?
Najważniejsza jest, oczywiście, sama spółka, której akcje chcemy zaoferować. Nie bez znaczenia jest też skuteczność poszczególnych podmiotów maklerskich, będąca pochodną posiadanych kompetencji pracowników przeprowadzających transakcje. Bardzo ważna jest jakość raportu analitycznego, który prezentuje atrakcyjność oferowanych akcji oraz relacje zbudowane z klientami instytucjonalnymi, którzy determinują sukces każdej transakcji. Równie ważny jest efekt prezentacji zarządu emitenta, który ma realizować strategię firmy.
Wspomniał Pan o emitentach. Czy nastawienie właścicieli spółek do poziomów wycen ich firm również się zmieniło?
Najbardziej zmieniło się nastawienie kupujących. Dziś inwestorzy większą uwagę przywiązują do analizy porównawczej. Wynika to zapewne z obaw o możliwość realizacji prognoz. Ponadto z uwagi również na dużą zmienność rynków zarządzający funduszami, a nie jest to tylko przykład polskich funduszy, oczekują obecnie większego dyskonta w transakcjach IPO w stosunku do akcji już notowanych. Emitenci muszą to uwzględnić w swoich oczekiwaniach. Część ofert jest przekładana, co potwierdza, że w pewnych przypadkach wspomniane oczekiwania nie są spełniane. Zapewne wynika to z faktu, że obecne wyceny nie są dla nich atrakcyjne i trwa wyczekiwanie na powrót lepszej koniunktury.
Nie uważa Pan, że rynek terminowy stał się beneficjentem pogorszenia sytuacji na rynku akcji?
Pamiętajmy, że wzrost wolumenu obrotów jest konsekwencją kilku powodów. Po pierwsze zmieniła się jego struktura. Kiedyś był zdominowany przez inwestorów indywidualnych, a teraz uległo to zmianie na rzecz instytucji. Drugim czynnikiem jest arbitraż. Transakcje arbitrażowe wpływają istotnie na łączne wolumeny. Nie można również pominąć faktu, że praktycznie nie mamy innych instrumentów, które pozwalałyby zarabiać na spadkach.
Czy Waszym animatorom dobrze idzie na tym rynku?
Bardzo dobrze.
O ile więcej zarobili w I kwartale w stosunku do tego samego okresu rok wcześniej?
Dużo więcej (śmiech).
Dużo więcej? To znaczy dwa razy tyle, czy połowę tamtej kwoty?
Mamy tutaj naprawdę dobre wyniki.
Dla jakich obszarów biznesowych widziałby Pan konsekwencje utrzymywania się kiepskich nastrojów na rynkach. Czy będzie to presja na pojawienie się krótkiej sprzedaży? A może ETF-y?
Krótkiej sprzedaży brakuje dziś wszystkim uczestnikom rynku. Zarówno pożyczkodawcom, bo zwiększy to ich dochody, jak też pożyczkobiorcom, bo da to szansę zarabiania na spadkach. Najwyższy czas, żeby proces przygotowywania efektywnych rozwiązań doprowadzić do końca.
Dziękujemy za rozmowę.
fot. M. Pstrągowska