Przedstawiciele rządzącego na Ukrainie Bloku Julii Tymoszenko proponują, aby na sprzedaż wystawić dwa największe banki kontrolowane przez państwo: Oszczadbank oraz Ukreksimbank. Do parlamentu wpłynął wniosek o dopuszczenie tych instytucji do prywatyzacji. Spółki znajdują się na liście firm strategicznych, więc zgodnie z tamtejszymi regulacjami, aby przekazać je w ręce prywatnego inwestora, potrzebna jest zgoda ponad połowy parlamentarzystów. Pieniądze, które rząd otrzymałby ze sprzedaży, miałyby pójść na rekompensaty dla tych Ukraińców, którzy stracili oszczędności zdeponowane w radzieckim Sbierbanku.
Atrakcyjne cele przejęć
Zarówno Oszczadbank, jak i Ukreksimbank to duże banki, wchodzące do ścisłej czołówki ukraińskich pożyczkodawców. Pierwszy z nich to sukcesor radzieckiego odpowiednika Powszechnej Kasy Oszczędniościowej, drugi zaś specjalizuje się w obsłudze zagranicznych transakcji państwowych podmiotów. Analitycy twierdzą, że pierwszy na sprzedaż może pójść Oszczadbank. - Spółka ma rozbudowaną sieć oddziałów - około 6 tysięcy placówek. Poza tym jest to jedna z najlepiej rozpoznawanych marek na Ukrainie - zauważa w rozmowie z "Parkietem" Oleg Pronin z firmy inwestycyjnej Dragon Capital. Ekspert podkreśla, że poprawiające się wyniki finansowe banku mogą przyciągnąć uwagę spółek spoza Ukrainy. - Wielu inwestorów z zagranicy na pewno chciałoby kupić Oszczadbank - twierdzi Władimir Dinul z banku inwestycyjnego Renaissance Capital.
Polacy się nie skuszą
Czy wśród potencjalnie zainteresowanych znajdą się też polskie banki? - Nie przewidujemy teraz kolejnych przejęć na Ukrainie. Koncentrujemy się na wdrażaniu strategii w Kredobanku - mówi nam Tomasz Fill, rzecznik PKO BP, który kupił w 2004 r. kontrolny pakiet w lwowskim Kredobanku.