Premier Donald Tusk odwołał Bogdana Twarowskiego, prezesa Agencji Rynku Rolnego. - Nie będę współpracował z ludźmi, co do których nie ma stuprocentowej pewności, że wszystko jest OK, jeżeli chodzi o przejrzystość, czystość intencji i bezinteresowność - powiedział Tusk po posiedzeniu Rady Ministrów.

Minister rolnictwa Marek Sawicki, nadzorujący pracę ARR, powiedział "Parkietowi", że w świetle znanych mu dokumentów nie ma podstaw do twierdzenia, iż prezes Twarowski naruszył prawo.

- Widocznie premier utracił zaufanie do prezesa agencji rynku i ja jego decyzję szanuję - stwierdził Sawicki. Szef resortu rolnictwa dodał jednak, że nie zna szczegółów sprawy, bowiem nie otrzymał jeszcze uzasadnienia do wniosku o dymisję, sporządzonego przez minister Julię Piterę. - Zamiast tropić afery, których nie ma, ja bym raczej zapytał o motywację tych, którzy stoją za wnioskiem o odwołanie Twarowskiego - powiedział Sawicki. Na początku kwietnia członkowie kierownictwa ARR wysłali list do premiera, w którym prosili o podjęcie działań mających na celu "ukrócenie procederu łamania prawa i wykorzystywania funkcji publicznej dla osiągania osobistych korzyści". Pracownicy ARR wytykali prezesowi zakup ekskluzywnej komórki i bardzo drogiego zestawu do nawigacji satelitarnej.

Z kolei w Sejmie upatruje się innych przyczyn odwołania prezesa. - Podobno Twarowski w swoim życiorysie składanym w procesie rekrutacji napisał, że ma otwarty przewód doktorski - powiedział "Parkietowi" przewodniczący sejmowej komisji rolnictwa poseł Leszek Korzeniowski z PO. Dodał, że potem okazało się, że to nie jest prawda. - W dokumentach, które posiadam, nie było takiej informacji, ale to i tak nie może być przyczyną odwołania, bo otwarty przewód doktorski nie ma znaczenia w procesie rekrutacji na stanowisko prezesa agencji - tłumaczy Sawicki.