Przebieg końcówki wczorajszych notowań mówi właściwie wszystko. Ponownie mamy do czynienia z sesją, na której obrót przekroczył 1 mld złotych. Tym samym nie można przejść obok takiej sesji obojętnie. Nie można zignorować także faktu, że jest to druga z rzędu sesja, która kończy się spadkiem cen przy sporym obrocie. Nie bez znaczenia jest także fakt, że ten końcowy spadek cen ma miejsce na sesji, która zaczynała się dość obiecująco. Efekt jest taki, że zaufanie do popytu zostało nadszarpnięte.

Próby wzrostu z ostatnich dni kończą się kiepsko, a więc mamy potwierdzenie wcześniejszego spadku. Wczorajsze minimum sesji mamy już pod dołkiem z poniedziałku. Jakie wnioski? Podaż nadal ma przewagę. Próby podniesienia cen nie powiodły się, ale nie ma też co lamentować. Ostatnie zmiany mają taki plus, że teraz można dość łatwo wyznaczyć najbliższy poziom oporu. Oczywiście, wychodzi na to, że tym oporem jest szczyt z wczorajszego poranka. Tym samym, ponowne wyciągnięcie przez popyt cen w górę i wyjście ponad 2970 pkt będzie skutkowało utratą przewagi przez podaż. Trzeba naturalnie pamiętać, że te wszystkie wnioski muszą mieć swoje tło. Tłem jest kreślona od kilku miesięcy korekta zimowego spadku cen. Cały czas należy o niej pamiętać.

Przyglądając się wczorajszej końcówce dało się zauważyć pewną zmianę nastrojów. Nie jest ona dramatyczna, ale wydaje się warta wzmianki. Mowa o skurczeniu się bazy. Rano wynosiła ona około 20 pkt, ale już w końcówce była przez pewien czas wyzerowana. Można uznać, że wyznaczeniem dołka rynek osiągnął poziom znacznego w skali tej sesji pesymizmu. Tym samym dalszy spadek nie jest wcale taki pewny. Nie jest wykluczone, że dziś będziemy świadkami próby wykreślenia korekty wczorajszego spadku. Biorąc jednak pod uwagę dwa ostatnie dni, wielkich szans bykom raczej nie można dawać.

Wczoraj wiadomością dnia była rewizja danych dotyczących dynamiki PKB w USA w I kwartale 2008 roku. Przed miesiącem wstępne dane mówiły o wzroście o 0,6 proc. w skali roku. Wczoraj oczekiwano rewizji tej dynamiki w górę do 0,9-1,0 proc. Okazało się, że te oczekiwania faktycznie się sprawdziły. Podano, że PKB rósł w tempie 0,9 proc. Nie ma się jednak z czego za bardzo cieszyć. Przypomnę, że mowa tu o zmianach w skali roku. Tym samym PKB na koniec kwartału było o niecały 0,1 proc. większe niż wcześniej sądzono.