Problem jednak w tym, że w tej chwili inwestorzy przywiązują mniejszą wagę do czynników fundamentalnych czy wycen akcji. Liczą się globalne zjawiska, kwestie premii za ryzyko, atrakcyjności wycen względem obligacji, przepływy kapitału. Te elementy tworzą dodatkowe ryzyko, które w sytuacjach niepewności związanej z odwracaniem się długo trwającego trendu nabierają jeszcze większego znaczenia.Sprawa jest tym ważniejsza, że wyniki finansowe Lotosu za pierwsze trzy miesiące tego roku - na pierwszy rzut oka imponujące - po bliższym przyjrzeniu się mogą budzić wątpliwości. Chodzi głównie o pokaźny rozdźwięk między zyskiem na poziomie operacyjnym i netto oraz wpływ na wynik operacyjny przyjętej metody przeszacowania wartości zapasów.
Znacznie większa dynamika wzrostu zysku netto niż operacyjnego wiązała się z dużą nadwyżką przychodów nad kosztami finansowymi. Zysk operacyjny na akcję podniósł się o 5,8 proc., a netto o 28 proc. z kwartału na kwartał. Na przychody finansowe złożył się wynik zawartych transakcji zabezpieczających zarówno poziom marży rafineryjnej, jak i kursów walutowych. Zdecydowana większość przypadła na te drugie. Istotny wpływ na saldo działalności finansowej miały też dodatnie różnice kursowe.
To pozwoliło zrekompensować niekorzystny wpływ na wysokość wypracowanej marży brutto ze sprzedaży spadku dyferencjału związanego z notowaniami ropy gatunku Ural i Brent, jak również mniejszej marży rafineryjnej. Dyferencjał obniżył się z 3,41 USD na baryłce do 3,37 USD. W trwającym kwartale sytuacja pod tym względem jest jeszcze bardziej korzystna, gdyż dyferencjał wykazuje znacznie większy wzrost w porównaniu z II kwartałem 2007 r., niż miało to miejsce w trzech pierwszych miesiącach tego roku. To dobra wiadomość dla Lotosu. Utrzymywała się jednocześnie presja na marżę rafineryjną. Odzwierciedla ona dysproporcje między ceną sprzedaży produktów petrochemicznych a ceną zakupu ropy naftowej. To pochodna wysokich cen surowca, które nie w pełni można przenieść na końcowego odbiorcę.
Wpływ wyceny zapasów
Lotos przy wycenie zapasów stosuje metodę średniej ważonej ceny nabycia. To skutkuje opóźnieniem przenoszenia się efektów zmian cen ropy naftowej na ceny wyrobów gotowych. W tej sytuacji wzrost cen surowca korzystnie oddziałuje na wyniki, a spadek negatywnie. Z przedstawionego przez spółkę wyliczenia wynika, że gdyby przyjęto przy wycenie zapasów inną metodę - LIFO (ostatnie przyszło, pierwsze wyszło) - zysk operacyjny zamiast znacznie się zwiększyć, obniżyłby się.
Na plus trzeba odnotować ścisłą kontrolę kosztów. Udział kosztów sprzedaży w przychodach zmniejszył się do 4,9 proc. w I kwartale tego roku z 5,3 proc. w IV kwartale 2007 r. oraz 5,5 proc. w trzech pierwszych miesiącach ubiegłego roku. Spółka zbija też koszty ogólnego zarządu. Te stanowią już tylko 2,4 proc. przychodów. Kwartał wcześniej było to 2,5 proc., a rok wcześniej prawie 2,6 proc.