Producenci pasz i mięsa alarmują, że po 12 sierpnia 2008 r. grozi im bankructwo. Właśnie wtedy wchodzi w życie przepis zakazujący stosowania genetycznie modyfikowanych roślin w żywieniu zwierząt hodowlanych. Głównym składnikiem pasz dla drobiu, trzody chlewnej i bydła mlecznego jest śruta genetycznie modyfikowanej soi. Polska corocznie importuje około 2 mln ton tego surowca. - Produkcja mięsa, jaj i mleka bez soi będzie o kilkanaście procent droższa - powiedział Andrzej Arendarski, prezes Krajowej Izby Gospodarczej. Dodał, że w tej sytuacji krajowi producenci żywności nie będą konkurencyjni na europejskim rynku.

Wprawdzie rząd w ostatnim tygodniu maja skierował do Sejmu nowelizację ustawy o paszach, zawieszającą zakaz stosowania GMO do końca 2011 r., ale nie wiadomo, czy parlament zdąży uchwalić nowe prawo na czas. Ponadto Bronisław Komorowski, marszałek Sejmu, poinformował premiera Tuska, że ustawa jest sprzeczna z prawem Unii Europejskiej. Bruksela chce bowiem, aby polski rząd całkowicie wycofał się z zakazu.

Niektórzy producenci mięsa, chcąc zapobiec zbliżającej się katastrofie, już teraz podejmują decyzje o ograniczeniu działalności. - 20 czerwca 2008 r. w jednym z naszych zakładów zwolnimy pierwszych 250 osób - powiedział Feliks Kulikowski, wiceprezes rady nadzorczej Indykpolu, największego w Polsce producenta mięsa i przetworów indyczych. Dodał, że jeśli parlament nie znowelizuje przepisów, jego firma nadal będzie redukowała zatrudnienie. - Biorąc pod uwagę długość cyklu produkcji indyków, już teraz hodujemy ptaki, których być może nie będziemy mogli sprzedać po 12 sierpnia 2008 r. - dodał Kulikowski.

Pierwsze czytanie projektu ustawy dopuszczającej czasowe stosowanie GMO odbędzie się w najbliższy piątek.