Niespodziewanie o 0,8 proc. wzrosła w lipcu sprzedaż detaliczna w Wielkiej Brytanii, co mogłoby sugerować, że spowolnienie tamtejszej gospodarki nie będzie zbyt drastyczne.

Ekonomiści, którzy oczekiwali spadku sprzedaży o 0,2 proc., podchodzą do danych z ostrożnością. Miesiąc wcześniej notowano spadek sprzedaży aż o 4,3 proc., najwięcej od co najmniej 22 lat. - Zamiast powrotu do normalności, mamy kolejny miesiąc loterii, jeśli chodzi o dane dotyczące sprzedaży - skomentował Ross Walker, ekonomista z Barclaysa.

Specjaliści spodziewają się, że lipcowy wyskok miał jednorazowy charakter i w kolejnych miesiącach Brytyjczycy, przytłoczeni spadkiem cen nieruchomości i wysoką inflacją, będą wydawać w sklepach coraz mniej. Prawdopodobnie doprowadzi to do spowolnienia tempa wzrostu gospodarki, a możliwe, że nawet recesji.

Gospodarce nie wróżą najlepiej inne opublikowane wczoraj dane - o inwestycjach przedsiębiorstw. Zmniejszyły się one w II kwartale o 1,9 proc., podczas gdy ekonomiści oczekiwali spadku o 0,7 proc. Brytyjskie firmy mają coraz wyższe koszty, co wpływa na ich rentowność i może jeszcze ograniczyć inwestycje w przyszłości.