Kluczowi są ludzie i marże, a nie obroty

Z Romanem Wieczorkiem, prezesem grupy budowlanej Skanska, o tegorocznych rezultatach finansowych i planach rozmawia Krzysztof Woch

Aktualizacja: 26.02.2017 14:45 Publikacja: 25.08.2008 05:35

Panie Prezesie, mam przed sobą najnowszy raport finansowy firmy Skanska AB, czyli właściciela spółki, którą Pan kieruje. Wynika z niego, że nie może być Pan w pełni zadowolony z wyników osiągniętych przez "polską" część Skanska.

Dlaczego?

Podczas gdy czołowe firmy budowlane notowane na GPW mogą się pochwalić najczęściej zarówno wzrostem obrotów, jak i zysków, Skanska zanotowała w I półroczu spadek przychodów o 11,5 proc., do nieco ponad 1 mld zł. Zmalał też zysk operacyjny, choć w mniejszym stopniu - o 8,5 proc., do około 46,1 mln zł. Co było tego przyczyną?

Filozofia naszej firmy...

Filozofia? Ależ ja pytam o finanse...

A ja wcale nie unikam odpowiedzi na pytanie. Zaraz Pan zrozumie, dlaczego zacząłem od filozofii.

Zamieniam się w słuch.

Filozofia naszej firmy jest prosta i niezmienna od kilku lat. Nie jest dla nas kluczowa skala sprzedaży czy udział w rynku. Chodzi nam o to, aby zapewnić akcjonariuszom satysfakcjonujący zysk z prowadzonej działalności. Przy czym przez ten zysk rozumiemy nie tylko wymiar finansowy, ale także dowód na profesjonalne realizowanie projektów budowlanych, na pełną analizę ryzyka oraz na kompetencyjne podejście do zmieniającego się rynku w taki sposób, że co roku osiągamy bardzo zadowalające wyniki. Przez zadowalające wyniki rozumiem to, że od trzech lat Skanska jest najbardziej dochodową firmą budowlaną w Polsce pod względem wypracowywanego zysku operacyjnego (EBIT).

Dlaczego spadły nasze przychody? Bo nie zawsze, nie ze wszystkimi, nie każdy projekt. Ten spadek sprzedaży wynika właśnie z selektywnego doboru projektów, których realizacji się podejmujemy. Jak Pan zauważył, zysk operacyjny spadł mniej niż przychody, a to oznacza wzrost marży operacyjnej. Poza tym mówimy o spadku, porównując I półrocze tego roku z I połową roku 2007. Nie publikujemy prognoz na 2008 rok, ale jestem przekonany, że nie będzie on gorszy niż poprzedni.

W 2007 roku Skanska zanotowała 141,8 mln zł zysku netto, 150,2 mln zł zysku operacyjnego, a przychody sięgnęły 3,2 mld zł. Aby powtórzyć ten wynik, II półrocze musi być zdecydowanie lepsze od pierwszego.

Nie mam wątpliwości, że tak właśnie będzie. Wracając natomiast do przyczyn spadku obrotów w I półroczu, muszę stwierdzić, że z naszej perspektywy był to trudniejszy okres dla budowlanki.

Jeśli chodzi o zlecenia z sektora publicznego, to było ich w I półroczu dużo mniej niż oczekiwano. Gdy się w końcu pojawiły projekty, czekały na nie rzesze firm i konsorcjów. Konkurencja się zaostrzyła. A nas nie interesuje pozyskiwanie kontraktów, do których musielibyśmy dokładać. Tymczasem niektóre firmy gotowe były oferować ceny znacznie niższe - nawet o 15-20 procent - od propozycji pozostałej grupy spółek startujących w przetargu.

Chce Pan przez to powiedzieć, że duża konkurencja zrodziła patologię, jaką jest powrót cen dumpingowych? Nie brakuje głosów, że polskim firmom zabraknie rąk do pracy, aby zrealizować inwestycje, które powstaną m.in. dzięki funduszom płynącym z Unii Europejskiej. Czy rzeczywiście spółki muszą się bić o zlecenia?

Nie jestem pewien, czy słowo dumping byłoby najwłaściwsze, ale niewątpliwie w I półroczu nie jeden raz oferenci proponowali zastanawiająco niskie ceny, niemogące mieć uzasadnienia w rentownym biznesie.

Ale wynika to właśnie z ogromnej różnicy między ogólnym postrzeganiem rynku budowlanego i oczekiwaniami firm wykonawczych, przygotowanych na wysyp zleceń, a rzeczywistością. W niektórych dziedzinach, jak budowa dróg i mostów, przez kilka miesięcy pojawiały się tylko pojedyncze projekty. Żartowaliśmy nawet, że na pewno nie przegramy w żadnym przetargu, bo po prostu ich nie było. A jeśli już się pojawiły, to od złożenia ofert do rozstrzygnięcia mijało np. pięć miesięcy. A pięć miesięcy to połowa sezonu budowlanego. Skąd więc wynika Pana optymizm co do wyników, jakie Skanska ma osiągnąć w II półroczu?

Sytuacja na rynku poprawia się i II półrocze będzie zapewne dużo lepsze od pierwszego, aczkolwiek nie wiem, czy będziemy mogli - z punktu widzenia całego rynku budowlanego - zaliczyć 2008 rok do bardzo udanych. Mój optymizm znajduje natomiast uzasadnienie w naszym portfelu zamówień.

Jego wartość na koniec I półrocza wyniosła jednak zaledwie 1,56 mld zł. Zaledwie, gdyż była niemal o 40 proc. niższa niż na koniec I półrocza 2007 roku.

Mówi Pan o danych na koniec czerwca, a mamy już II połowę sierpnia. Nie mogę ujawniać konkretnych danych, ale zapewniam, że nasz portfel zamówień jest już dużo grubszy. 2008 rok będzie dla nas rokiem z bardzo dużą sprzedażą i wysokimi marżami.

Marża operacyjna Skanska w 2007 roku wyniosła 4,7 proc. Czy w tym roku utrzyma się na tym poziomie?

Nie będzie to na pewno łatwe. W I półroczu było to 4,6 proc., co jest rewelacyjnym wynikiem na tle czołowych firm budowlanych.

Jest jedna grupa budowlana, co prawda działająca w innym, bardziej rentownym segmencie rynku niż Skanska, która może pochwalić się znacznie wyższymi marżami. Chodzi o PBG, które obiecuje, że w tym roku wykaże 194 mln zł zysku operacyjnego. Czy Skanska ma szanse pobić ten wynik?

Czapki z głów przed PBG za progres, jaki notuje ta grupa. Jest to jednak firma, która - jak Pan słusznie zauważył - działa w innym segmencie, charakteryzującym się wyższymi marżami. Nie mamy szans, aby z naszej działalności osiągać taką rentowność. Na pewno jednak nie będziemy oddawać pola.

Chcemy być liderem. Nie chodzi jednak tylko o bycie numerem jeden pod względem sprzedaży czy zysku. Przez bycie liderem rozumiem np. ocenę dokonaną przez 10 tys. studentów, którzy ankietowani w 2007 roku przez międzynarodową firmę Universum wskazali na Skanska jako najbardziej pożądanego pracodawcę. Kolejny przykład: firma Bank Danych o Inżynierach robi co roku ankietę wśród inżynierów rozważających zmianę pracy, pytając ich, u kogo chcieliby pracować. W 2006 roku wygrał Siemens, a Skanska była na II miejscu, wyprzedzając Toyotę. W 2007 roku Skanska zajęła już I miejsce. W ankiecie udział wzięło prawie 6,5 tys. osób.

I z tej perspektywy patrzę na rozwój naszej firmy. Podstawową wartością są dla nas ludzie, dlatego nie chcę sprowadzać wszystkiego do liczb. Nie oznacza to oczywiście, że liczby, czyli poziom sprzedaży i zysków, nie są dla nas ważne. Nasz cel to stała obecność w czołówce firm w Polsce pod względem osiąganych przychodów, ponadprzeciętna rentowność w segmencie, w którym działamy, wysoka pozycja w dziedzinie kultury korporacyjnej i dobre relacje z klientami. Wszystko to sprawiło, że w rankingu dotyczącym najbardziej wartościowych firm w 2007 roku, przygotowanym przez "Newsweek" i A. T. Kearney, Skanska została wyceniona na ponad 6,6 mld zł, czyli wyżej niż którakolwiek giełdowa firma z sektora budowlanego. A Skanska na polskim rynku w nowej strukturze, czyli po zakończeniu konsolidacji i pod jedną marką, działa właściwie dopiero od czterech lat.

Skoro nawiązaliśmy do przemian, jakie miały miejsce przed laty, to czy obecną strukturę Skanska może Pan już określić jako docelową?

Nigdy nie powiem, że osiągnęliśmy docelową strukturę. Zmiany na rynku wymuszają zmiany w korporacji. Przykład: dwa lata temu dokonaliśmy istotnych przekształceń, łącząc dywizję drogową i mostową, choć dwa lata wcześniej w ogóle jeszcze o tym nie myśleliśmy. Nie ma nic constans.

Który z segmentów działalności Skanska, Pana zdaniem, wymaga jeszcze wzmocnienia? Czy w strategii spółki jest miejsce na przejęcia kolejnych firm?

Odpowiem najpierw na drugą część pytania. Przecena na giełdach sprawiła, że coraz częściej mówi się o okazjach do przejęcia. Zauważamy też firmy, które wystawiają się na sprzedaż. W mojej ocenie, to zjawisko wynika niestety często z kłopotów, w jakich te firmy się znalazły. Dlatego, podchodząc do tematuNie wykluczamy ich, ale nie są na pewno głównym elementem naszego dalszego rozwoju.

Co wymaga wzmocnienia? Chcemy być silniejsi we wszystkich segmentach działalności. Zdecydowanie zamierzamy się uaktywnić w segmencie budownictwa kolejowego. W tym wypadku możemy wykorzystać kompetencje Skanska Czechy, z którą współpracujemy, a która ma silną pozycję w kolejnictwie.

Przygotowujemy się też m.in. do realizacji projektów wysokościowych. Wygląda na to, że będzie powstawać coraz więcej drapaczy chmur - chcemy je budować. W tym obszarze także skorzystamy głównie z doświadczenia i referencji zagranicznych spółek z grupy Skanska. A jest to przecież jeden z największych na świecie koncernów budowlanych, zatrudniający ponad 60 tys. pracowników na trzech kontynentach.

Kolejny obszar to działalność deweloperska, w którą przed laty byliśmy mocno zaangażowani i którą na nowo chcemy rozwinąć.

Mówiąc o deweloperce, ma Pan na myśli segment mieszkaniowy czy komercyjny?

Mieszkaniowy.

Czy nie za późno na taki krok? Rynek mieszkaniowy przecież wyraźnie zwolnił.

To fakt. Konkurencja jest teraz bardzo duża po stronie podaży, jednak potencjalny popyt jest ogromny. Przeżyliśmy już jedno załamanie na rynku mieszkaniowym, które miało miejsce w pierwszych latach tego wieku. Jesteśmy bogatsi o doświadczenie z tamtego okresu. Mamy też spory zasób gruntów własnych. Realizujemy już projekt w Krakowie i Lesznie. Wkrótce ruszymy z kolejnym w Warszawie. Będziemy też budować mieszkania w Poznaniu oraz Wrocławiu.

A jakie są Wasze plany, jeśli chodzi o liczbę sprzedawanych mieszkań?

Na pewno nie będziemy czołowym graczem na rynku deweloperskim. Chcemy sprzedawać co roku kilkaset mieszkań z różnej półki cenowej. Oczywiście jeszcze nie od przyszłego roku, ale sądzę, że za 3-4 lata osiągniemy poziom około pół tysiąca mieszkań rocznie.

Mówi Pan o rozwoju deweloperki mieszkaniowej, a nie komercyjnej. Tymczasem wystarczy przejechać się Al. Jana Pawła II w Warszawie, żeby zobaczyć kolejne biurowce, które powstają pod szyldem Skanska...

W roli dewelopera występuje tu Skanska Property Poland. Nasza Skanska jest natomiast wykonawcą tych biurowców, podobnie jak innych budynków wznoszonych przez Skanska Property Poland.

Jakie są powiązania między Skanska Property Poland a spółką kierowaną przez Pana?

Formalnie nie ma bezpośrednich powiązań. Istnieją one na szczeblu właścicielskim, tzn. szwedzka Skanska AB kontroluje obie firmy. Skanska Property Poland nie jest zatem naszą spółką córką, lecz "siostrą" budowlanej spółki Skanska.

Rozumiem zatem, że kilkudziesięciu milionów złotych zysku, jaki Skanska Property Poland miała zrealizować ze sprzedaży w lipcu działki w Wilanowie, nie ujrzymy w sprawozdaniu polskiej grupy Skanska?

Zgadza się.

Wróćmy do podstawowej działalności firmy. Dlaczego Skanska zrezygnowała ze startu w przetargach na budowę stadionu Legii czy Baltic Arena? Czy pozostałe stadiony, które mają powstać na Euro 2012 również będą poza Waszym zainteresowaniem?

Na pewno nie chodzi o brak referencji. Jednak wtedy, kiedy ogłaszano przetargi na budowę wspomnianych przez Pana stadionów, mieliśmy w pełni obłożony portfel zamówień w segmencie budownictwa ogólnego. Jeśli chodzi o udział w kolejnych przetargach "stadionowych", to będzie uzależniony od tego, czy będą one sensowne z punktu widzenia biznesowego. Te projekty traktujemy jak każdy inny i nie ma znaczenia, czy będą mieć etykietkę Euro 2012, czy też nie. Nie zdziwię się, jeśli te przetargi będą wygrywać firmy nie w pełni gotowe do realizacji tych zadań i dopiero po zdobyciu kontraktów będą organizować odpowiednie zasoby.

My startujemy natomiast jedynie w przetargach, w wypadku których zawczasu przygotowaliśmy się do realizacji zadania. I takie selektywne podejście przynosi efekty. Nasza wygrywalność wynosi 35-40 proc., a to oznacza, że przynajmniej co trzecia złożona przez nas oferta jest zwycięska

Gospodarka
Podatek Belki zostaje, ale wkracza OKI. Nowe oszczędności bez podatku
Gospodarka
Estonia i Polska technologicznymi liderami naszego regionu
Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024