Polepszają się. Zakończyliśmy przebudowę portfela i w kolejnych miesiącach będzie to procentować. Wyniki już widać po dobrych miejscach w rankingu za lipiec i sierpień.
Gdzie Pan odkłada na swoją emeryturę?
Oczywiście w Aegon OFE.
W III filarze również?
Tak, również w Aegon.
Jest to jakaś polisa czy raczej systematyczne oszczędzanie w ramach IKE?
Wydaje mi się, że IKE się nie sprawdziło. Było zbyt mało zachęt podatkowych, bo sama zapowiedź ulgi w podatku od dochodów kapitałowych okazała się zdecydowanie zbyt słabą zachętą, aby zdecydować się na tak długoletni program.
Najlepszym rozwiązaniem jest polisa ze składką regularną, gdzie mamy przynajmniej 10-letni horyzont inwestycyjny. Wtedy nie przejmujemy się tym, co aktualnie dzieje się na giełdzie, bo wynik i tak się uśredni.
I Pan ma taką polisę?
Oczywiście.
Co Pan robi ze swoimi oszczędnościami?
Inwestować na giełdzie nie mogę ze względu na ograniczenia wynikające z pełnionej funkcji, więc pozostają głównie depozyty bankowe.
A chciałby Pan to robić?
Pyta się pan, czy to jest dobry okres na inwestycje? Spodziewam się, że niedługo będzie.
Ma Pan prawnicze wykształcenie. A jakie są Pańskie doświadczenia związane z rynkami finansowymi?
W CIGNA (obecnie Finlife) oraz Aegon Towarzystwie Ubezpieczeń na Życie kierowałem działami: operacyjnym, prawnym, obsługi klienta, administracyjnym, personalnym oraz przez pewien czas zastępowałem dyrektora finansowego. Później, już podczas pracy dla samego Aegon PTE, przezTo ciekawe, bo jednak większość osób z zarządów w branży finansowej ma duże doświadczenie w zarządzaniu aktywami.
Czytałem kiedyś sondaż o tym, jakie wykształcenie mają prezesi największych spółek w Polsce i wynikało z niego, że przynajmniej połowa z nich jest po politechnice. To jest moim zdaniem dobry kierunek, ponieważ ścisły umysł i umiejętność analizy pomagają w zarządzaniu spółką. Trzeba jednak powiedzieć, że obecnie coraz bardziej oddalam się od typowego profilu humanisty, ponieważ odpowiadam m.in. także za dział IT.
Uzyskał Pan jednak zgodę KNF na pełnienie funkcji członka zarządu odpowiedzialnego za inwestycje.
Tak. Przepisy wymagają, żeby KNF wydał zgodę na pełnienie takiej funkcji. To jest zresztą słuszne, bo najważniejsze jest bezpieczeństwo środków klientów i należy zadbać, aby te osoby były na tyle odpowiedzialne i legitymowały się odpowiednim wykształceniem oraz doświadczeniem zawodowym, które zapewnią odpowiednie bezpieczeństwo środków członków funduszu i właściwe zarządzanie nimi.
Jak się Pan czuje w świecie modeli, wycen?
Wiadomo, że podejmując nowe obowiązki, trzeba się dokształcać. Ja zacząłem to robić jednocześnie w trzech, nowych dla mnie, dziedzinach. Z jednej strony był to dział IT, dział sprzedaży oraz inwestycje, którymi wcześniej trochę się zajmowałem, ale nie w takiej skali, jak to miało miejsce w zeszłym roku.
Dlatego też cieszę się, że obowiązek ten przejęła osoba, która ma uprawnienia doradcy inwestycyjnego i wieloletnie doświadczenie na rynku.
Czyli z radością zepchnął to Pan na barki kolegi?
To jest duża odpowiedzialność. Zawsze chętnie przyjmuję nowe obowiązki, jednak w sytuacji, gdy ktoś może to robić lepiej, z przyjemnością je przekazuję. Najważniejsze, aby było to z korzyścią dla członków OFE.
Czy jednak pociągało Pana inwestowanie? Złapał Pan bakcyla?
Nigdy nie skupiałem się na selekcji spółek, a bardziej na wyznaczaniu trendów. To właśnie zrobiliśmy po przejęciu PTE Ergo Hestia. Z miejsca zmieniliśmy politykę inwestycyjną, ponieważ przez wiele lat Ergo Hestia inwestowała w największe spółki. Zlikwidowałem ten wymóg, co od razu zaowocowało lepszymi wynikami. Zespół inwestycyjny po usunięciu tych ograniczeń dostał skrzydeł i z dwunastej pozycji w I kwartale wskoczyliśmy na szóstą w II kwartale, a w III na czwartą. Następnie, z uwagi na zamianę sytuacji rynkowej, zaczęliśmy dużą przebudowę portfela. To spowodowało, że spadliśmy w zestawieniu i obecnie, po sześciu miesiącach, jesteśmy na ósmej pozycji. Jednak za lipiec i sierpień mieliśmy pozycję czwartą i piątą, co pokazuje, że proces przebudowy portfela daje oczekiwane rezultaty. Rozciąga się on co prawda w czasie, ale jest to nieuniknione przy tak dużych aktywach.
Jakie były przesłanki do przebudowy portfela?
Wymusiła to zmieniająca się sytuacja rynkowa. Przecież od połowy zeszłego roku zaczęły się spadki na giełdzie i trzeba było całkowicie zmienić sposób selekcji spółek. W tym czasie małe i średnie firmy przestały dominować na rynku, a zastąpiły je większe, bardziej stabilne spółki. Trzeba było odpowiednio zareagować na tę sytuację i zmienić skład portfela. Wiadomo, że część z tych spółek nie jest tak płynna, jak by się chciało, zwłaszcza gdy wszyscy próbują zlikwidować te pozycje w swoim portfelu. Doświadczył tego choćby OFE Polsat, który z lidera nagle stał się jednym z ostatnich funduszy w rankingach i może się tak zdarzyć, że będzie mu grozić dopłata.
To typowe dla naszego rynku finansowego, że "gwiazdy" świecą dosyć krótko.
To prawda. Próbowałem kiedyś wytypować lidera, który utrzymywałby się na szczycie przez dłuższy czas i było to trudne. Nie wszyscy potrafią się odnaleźć na spadającym rynku.
Jest to trochę trudne, bo gorsety inwestycyjne są dosyć sztywne, a z drugiej strony chyba jednak brakuje odwagi, aby zrobić coś wbrew większości. Patrząc na wyniki Aegon OFE, to są one kopią wyników Commercial Union OFE. CU jest w specyficznej sytuacji. Posiada tak duże aktywa, że nie bardzo ma w co inwestować i wręcz musi inwestować we wszystkie duże spółki.
No tak, ale wy nie musicie inwestować jak CU.
Nie mówię, że tak robimy. Korzystamy z doświadczeń węgierskich, ponieważ wiceprzewodniczącym naszej rady nadzorczej jest prezes TFI Aegon, który zarządza również aktywami węgierskiego OFE. Na Węgrzech jest to możliwe, bo nie ma takiego rozdziału funkcji, jaki jest w Polsce.
I jego zdanie jest takie, aby inwestować jak najwięksi?
Nie, absolutnie. On nawet nie zna sposobu inwestowania OFE w Polsce, ale ma duże doświadczenie i wiedzę w zakresie bezpiecznego i rentownego inwestowania powierzonych aktywów klientów.
To, że do tej pory inwestowaliśmy w największe spółki, nie znaczy, że tak będzie przez cały czas. Nie chciałbym jednak zdradzać naszych planów inwestycyjnych na najbliższe miesiące. Mamy plan i niekoniecznie będzie to kopia naszych poprzednich działań.
Jaki ma Pan obecnie wpływ na decyzje inwestycyjne Aegon OFE?
Mamy określone limity inwestycyjne i powyżej tych limitów decyzje podejmuje zarząd, natomiast do pewnego limitu zarządzający aktywami. Oczywiście, generalne trendy w polityce inwestycyjnej ustalamy w porozumieniu z radą nadzorczą.
Musimy się dostosowywać do obecnej sytuacji gospodarczej, a na razie gospodarka się osłabia. W zasadzie w całej Europie zwolniła, a jednocześnie niemiecki eksport do Polski wzrasta, co dodatkowo podnosi konkurencję na naszym rynku. To powoduje gorsze prognozy i mniejsze zyski dla naszych spółek. Trzeba więc elastycznie zareagować na tę sytuację, przebudowując portfel.
Jakie są podstawowe założenia tej strategii? Wiara, że najgorsze już minęło?
Spodziewamy się dalszego osłabienia na GPW. Myślę, że potrwa ono do końca tego roku, a w I kwartale 2009 roku powinna nastąpić korekta wzrostowa. Jeśli chodzi o tempo wzrostu gospodarczego, to pewnie będzie jeszcze słabło. Spodziewam się, że na koniec roku wyniesie ono około 5 proc., a w przyszłym może nawet 4 proc.
Przez cały rok żyliśmy recesją w Stanach Zjednoczonych, a tej recesji ciągle nie widać. Rynki spadły, dolar się osłabił i teraz okazuje się, że Ameryka opiera się recesji, a inne gospodarki zaczynają się w niej pogrążać. Czy nasza giełda już zdyskontowała osłabienie gospodarcze?
Niezupełnie. Proszę jednak pamiętać, że w zeszłym roku giełda zaczęła spadać, mimo że nie widać było problemów z polską gospodarką.
No tak, ale ceny akcji były bardzo wysokie?
Tak, ale nie mieliśmy przesłanek do tych spadków płynących z gospodarki. Problemy pojawiły się dopiero, gdy zaczęła słabnąć europejska gospodarka, czyli w tym roku.
Na ile spowolnienie na całym świecie wpływa na naszą giełdę?
Do końca roku czeka nas jeszcze pewnie osłabienie na giełdzie, ale później nie spodziewam się już specjalnie dużych spadków. Raczej przez dłuższy okres będziemy się poruszać w trendzie bocznym. Nie widzę powodów, aby poza spadkiem, o którym mówiłem, miałoby się jeszcze coś złego dziać.
Wymienię Panu kilka powodów. Do tej pory nikt nie mówił o pogorszeniu fundamentów, a teraz analitycy zmniejszają szacunki zysków dla spółek.
Ale właśnie przez prognozę niższych zysków spodziewam się spadków do końca tego roku. To jest przyczyna - gorsze perspektywy rozwoju to w efekcie niższe zyski.
Ale generalnie na horyzoncie widać już oznaki poprawy?
Jestem optymistą.
Pół roku temu też był Pan optymistą?
Wtedy niekoniecznie. Nigdy jednak nie wiadomo, jak długo potrwa korekta spadkowa. Skoro hossa trwała przez kilka lat równie dobrze i korekta może potrwać dłużej.
Aż kilka lat?
Trudno powiedzieć. Na pewno jednak nie będzie głębokich spadków. Spójrzmy zresztą, co się działo z aktywami OFE. W październiku zeszłego roku wynosiły one 143 mld zł, a trzy miesiące później 134 mld zł. To był bardzo mocny spadek. Teraz aktywa znowu wzrosły do 140 mld zł. MimoPrzyglądając się naszemu rynkowi, nie sądzi Pan, że w zakresie instytucjonalnego zarządzania pieniędzmi zbyt mało jest podmiotów, które walczą z rynkiem? Wszyscy patrzą tylko na średnie wyniki, benchmarki?
Jeśli mówimy o funduszach emerytalnych, to największe z nich wyznaczają trend, a reszta z reguły za nimi podąża. Dzieje się tak dlatego, że jest zbyt duże niebezpieczeństwo dopłaty w przypadku zejścia poniżej minimalnej wymaganej stopy zwrotu. Każdy obawia się takiego scenariusza. Wszelkie ruchy odbiegające od wyznaczonego trendu są niebezpieczne. I tu, aby zlikwidować wzajemne naśladownictwo OFE, przydałaby się zmiana przepisów, tak by benchmarkiem dla minimalnej wymaganej stopy zwrotu nie były wyniki innych OFE, ale np. wybrane wskaźniki ekonomiczne.
To jest jednak pasywne zarządzanie środkami.
Wymusiły to na nas przepisy. Dlatego jestem zwolennikiem rozwiązania, pozwalającego na większe inwestycje zagraniczne. W przypadku większości PTE akcjonariuszami są zagraniczne spółki, które mają duże doświadczenie w inwestowaniu w innych krajach. Ponadto zwiększenie inwestycji zagranicznych jest zgodne z zasadą Unii Europejskiej dotyczącymi swobodnego przepływu kapitału. Obecny limit inwestycyjny 5 proc. oraz karanie PTE za inwestowanie środków OFE za granicą w postaci przenoszenia na nie kosztów inwestycji zagranicznych zniechęcają mocno do takich działań. Zresztą 5 proc. to nie jest na tyle znaczący udział, żeby miał odzwierciedlenie w uzyskanym wyniku.
Jak wysoki, Pana zdaniem, powinien być to udział?
Maksymalnie 30 proc. Oczywiście, nie spodziewam się, że zostanie wprowadzony nagle, ale dobrze by było, gdybyśmy mieli klarowną wizję dochodzenia z czasem do tego poziomu.
Przy takich inwestycjach zagranicznych pozostaje jednak ryzyko kursowe.
Tak, ale przynajmniej nie jesteśmy skazani na opieranie się wyłącznie na naszym rynku. Można przecież znaleźć rozwiązania. Zamierzamy niedługo podpisać umowę na doradztwo z węgierskim asset management. Będą nam okresowo przesyłali swoje prognozy dotyczące rynku europejskiego, i to mogłoby być wykorzystane do takiego inwestowania. Pod warunkiem że wzrośnie udział inwestycji zagranicznych, bo obecny limit 5 proc. niewiele zmieni w walce o wynik.
Rozumiem, że źle się Pan czuje w roli jednego ze strażników naszego rynku kapitałowego, który musi lokować tu środki?
Dlaczego? Mówię tylko o rozszerzeniu możliwości inwestycyjnych. Ich ograniczanie wywołuje swoiste naśladownictwo. Teraz wszyscy trzymają się tych samych poziomów. Jeszcze półtora roku temu wszyscy byli zaangażowani w akcje na poziomie prawie 40 proc. Teraz z kolei wszyscy są blisko poziomu 30 proc.
Dziękujemy za rozmowę.