Wczorajszą sesję rozpoczęliśmy od wzrostu cen, co mogło obiecywać posiadaczom długich pozycji chwilę wytchnienia. Faktycznie, taką chwilę dostali. Nie trwała ona jednak do końca dnia. Do 14.00 trzymaliśmy się nad poziomem wtorkowego minimum bessy, ale później było już gorzej. Dane z USA skutecznie pomogły podaży wyznaczyć nowe rekordy trendu. Skoro te rekordy się pojawiły, to każdy ma świadomość, że nie ma mowy o tym, by zastanawiać się nad grą na wzrost cen. W tej chwili aktualne są jedynie krótkie pozycje, a jak komuś z nimi źle, to niech lepiej stoi z boku.
Wczorajsza sesja pokazała, że cały czas mocna jest grupa inwestorów szukających okazji do odbicia. Mimo iż za dwa dni seria wrześniowa wygasa, ktoś otwierał nowe długie pozycje. Kara przyszła szybko. Na takie zabawy jest zdecydowanie za wcześnie. Nie ma żadnych podstaw, by grać na wzrost cen. Skala przeceny to jeszcze zbyt mało. Ceny mogą zejść jeszcze niżej. Choćby poniżej 2000 pkt.
Wczoraj opublikowane zostały dane obrazujące aktualną sytuację na rynku nieruchomości. Dzień wcześniej pojawił się nieco wyższy od prognoz wskaźnik nastrojów branży budowlanej. Może więc sytuacja się już poprawia?
Wczorajsze dane temu przeczą. Spadła (mocniej od prognoz) liczba wydanych pozwoleń na budowę. Spadła także (i także mocniej od prognoz) liczba rozpoczętych budów domów. To są sygnały raczej potwierdzające fatalny stan rynku nieruchomości.
W komentarzach pojawia się sugestia, że to jeszcze wynik zamieszania, jakie zostało wywołane w danych po zmianie prawa budowlanego w rejonie Nowego Jorku. Być może, co nie zmienia faktu, że sam spadek liczby nowych budów ma miejsce.