Takich ruchów na rynku walutowym (forex) jak w ostatnich dniach świat nie widział od lat. W piątek niebywałe spadki i wzrosty stały się udziałem już nie tylko walut rynków wschodzących, ale także tych globalnych. Funt osłabił się najbardziej od co najmniej 37 lat, a jen jest wobec euro najmocniejszy w historii.
Nadszedł wreszcie lepszy dzień dla walut środkowoeuropejskich. Złoty, ale także forint i korona czeska odrobiły do euro od 1 do 2 proc. Nie zmienia to faktu, że miniony tydzień był dla nich jednym z najgorszych w ciągu ostatniej dekady. Nie ustała natomiast wyprzedaż rumuńskiego leja, do czego przyczyniła się decyzja prezydenta tego kraju o podpisaniu ustawy o podwyżce wynagrodzeń nauczycieli.
Jednak najciekawsze rzeczy działy się na rynku walut krajów rozwiniętych. Wciąż umacniał się dolar, któremu pomógł odwrót od walut europejskich powodowany obawami o kondycję tutejszych gospodarek i budżetów państwowych. Aż 5,9 proc. stracił wobec niego funt po tym, jak okazało się, że brytyjska gospodarka skurczyła się w III kwartale bardziej, niż prognozowano. Skala spadku jest zatem większa niż w słynną "czarną środę" 1992, gdy atak spekulacyjny zmusił Wielką Brytanię do wyjścia z europejskiego mechanizmu kursowego. W ciągu całego tygodnia deprecjacja waluty sięgnęła 10 proc.
Inwestorzy sprzedawali również euro oraz korony: szwedzką i duńską, a także dolara kanadyjskiego. Jednak prawdziwy szok przeżyli zapewne Australijczycy, gdyż w ciągu jednego dnia ilość "zielonych", które mogą kupić za własnego dolara, zmalała o ponad 6 proc. - Widzimy, jak globalna gospodarka dołuje, ceny surowców odpuszczają, a świat przerabia stary temat delewarowania. Wszystkie te czynniki są negatywne dla dolara australijskiego i pozytywne dla jena - powiedział agencji Bloomberga Thomas Harr, starszy strateg walutowy w Standard Chartered w Singapurze.
Tempo umacniania się tej ostatniej waluty zaskoczyło analityków. Wobec dolara zdrożała ona w piątek o 4 proc., a wobec euro - o prawie 5 proc. Japoński sektor bankowy uznawany jest za stosunkowo dobrze zabezpieczony przed kryzysem, a gospodarka za zdolną do szybkiego odbicia po spadku cen surowców.