Dosyć często widzę os- tatnio w telewizji reklamę, w której aktor wylicza najróżniejsze dokonania i doznania ludzkie z zaznaczeniem, że nie każdy może przeżyć podobne chwile. Chwile wielkich uniesień po olbrzymim wysiłku, trudzie czy wręcz niebezpieczeństwie. W domyśle nie każdy z nas ma takie możliwości fizyczne, odporność psychiczną i hart ducha, aby mógł się pochwalić takimi dokonaniami i przeżyć podniosłe chwile zwycięstwa. Natomiast każdy ma dostęp do owego reklamowanego produktu, więc? powinien z niego skorzystać.
Reklama ta bardzo mocno kojarzy mi się rynkiem finanso-wym. A w szczególności z udziałem w tym rynku milionowych rzesz ciułaczy. W latach 2005- -2007 uwierzyli oni, że każdy może być beneficjentem dynamicznie rozwijającego się sektora funduszy inwestycyjnych czy wręcz rynku kapitałowego. W końcówce hossy zdarzało się, że klient zniecierpliwiony "marnymi" 20-30 procentami zysku rocznego w funduszach akcji, umarzał jednostki tych funduszy i decydował się na samodzielne inwestowanie w akcje. Przecież codziennie notowano przynajmniej kilka spółek rosnących o ponad 10 proc. Szczęście można było znaleźć na wyciągnięcie ręki. Co ciekawe, to nie zawodowi spekulanci podejmowali się takich krótkoterminowych inwestycji, a raczej gracze "z doskoku".
Już nieco mniejsze wrażenie robiły decyzje niedoświadczonych inwestorów, którzy na pytanie doradcy finansowego, jaki profil reprezentują, jednoznacznie odpowiadali, że agresywny. A to oznaczało minimum 90 proc. kapitału w funduszach akcji. Problem polegał głównie na znalezieniu tych najbardziej agresywnych. W rozumieniu klientów - przynoszących największe zyski. A jak się później okazało również potrafiących błyskawicznie pomniejszać kapitał w czasie dekoniunktury.
Właśnie okresy takie jak obecny weryfikują profil inwestora. Jakkolwiek bieżący kryzys na rynkach finansowych przekroczył skalą wszystko to, co przeżyło dzisiejsze i poprzednie pokolenie inwestorów, to jednak obecne oczyszczenie powinno zapaść dobrze w pamięć. Zarówno inwestorom, jak i potencjalnym inwestorom oraz doradcom finansowym. To właśnie teraz można wiarygodnie określić, jaka jest naturalna awersja do ryzyka danej osoby. Dopiero w takich trudnych czasach inwestor może dowiedzieć się najwięcej o swoim temperamencie, odporności psychicznej i umiejętności zachowania zimnej krwi. Jeśli nie jest w stanie znieść spadku wartości portfela o ponad 10 proc. w ciągu kilku dni, to niech zapomni o sobie jako inwestorze agresywnym. W ostatnich tygodniach wahnięcia cen akcji o kilkanaście procent w ciągu jednej sesji stały się rzeczą naturalną.
Posiadacze jednostek uczestnictwa w funduszach inwestycyjnych mogli się więc przekonać, jakimi są naprawdę typami inwestorów. I cóż się okazało? Nie każdy może być inwestorem agresywnym. Po prostu nie ma do tego wystarczającej wiedzy, doświadczenia, a przede wszystkim odporności psychicznej i cierpliwości. Niestety, prawda jest brutalna - predyspozycje do bycia agresywnym i dynamicznym inwestorem ma mało kto. Właśnie ci agresywni z zimna krwią dziś kupują akcje lub przynajmniej przymierzają się do zakupu po uspokojeniu sytuacji (co wcale nie znaczy po wzrostach indeksów). Daleko im obecnie do paniki, a ewentualne przejściowe straty przyjmują jako wkalkulowane ryzyko. Mało takich, prawda?