Drażnią mnie deklaracje, które kończą swój żywot na papierze

Aktualizacja: 27.02.2017 05:40 Publikacja: 27.10.2008 06:50

Sądzi Pan, że Enea zadebiutuje na giełdzie w listopadzie?

Wierzę, że może tak się stać. Zobaczymy, jak będzie wyglądała budowa księgi popytu na akcje. Wiem, że to nie będzie łatwy proces. Ale prywatyzacja Enei przez giełdę może być w najbliższych miesiącach jedyną okazją pozyskania pieniędzy na inwestycje. Każde inne środki, np. z kredytu bankowego, będą trudniejsze do zdobycia i bardzo drogie. Jeśli uda się uzyskać cenę za akcje na zadowalającym poziomie i wprowadzimy Eneę na giełdę, to do końca przyszłego roku sprzedamy pozostałe jej akcje inwestorowi branżowemu.

Analitycy twierdzą, że popyt na akcje może być nieduży nie tylko z powodu spadku zaufania do giełdy, ale też z powodu zbyt wysokiej ceny.

Nikt - ani zarząd Enei, ani minister skarbu - nie ma pewności, że oferta będzie sukcesem. Liczymy jednak, że inwestorzy podzielą nasze zdanie, iż w trudnych czasach najbezpieczniej jest inwestować właśnie w energetykę. Przykładem może być CEZ, którego notowania na giełdzie są nie najgorsze w porównaniu z innymi spółkami. Wiemy, że będzie trudno osiągnąć dobry wynik, jeśli chodzi o debiut Enei, ale nie jest to niemożliwe. Na wszelki wypadek zapewniliśmy sobie możliwość udziału dużych inwestorów branżowych w ofercie. Przewidziano dla nich do 2/3 akcji. Znaliśmy także część opinii analityków, którzy z dużą rezerwą oceniali plany debiutu Enei. Wyjście było takie: albo się wycofać z prywatyzacji i wrócić do niej za kilka lat, albo wprowadzić spółkę na giełdę i sprawdzić, czy rzeczywiście na rynku jest tak źle, jak się sądzi.

Jeśli ten debiut nie wyjdzie, to oznaczać to dla nas będzie, że skoro branża energetyczna sobie nie radzi, to tym bardziej oferty publiczne innych spółek nie mają szans.

Nie odpowiedział Pan na zarzut zbyt wysokiej ceny...

Nie zgadzam się z nim. Mamy określone oczekiwania wobec tej prywatyzacji. Wiemy, ile procent energii wytwarza i dystrybuuje Enea i ile ten rynek kosztuje. To spółka zrestrukturyzowana, nieźle wewnętrznie skonsolidowana, poukładana. To także jedna z lepiej przygo- towanych do debiutu giełdowego firm energetycznych. Enea wypracowuje zyski na bardzo przyzwoitym poziomie. Nie ma żadnych zagrożeń, że za rok czy dwa lata będzie miała kłopoty. Po skonsolidowaniu z Elektrownią Kozienice podniosła znacznie swoją wartość. Ma też sprecyzowane plany inwestycyjne, które są już na etapie prac przygotowawczych, np. zgłoszono wniosek do PSE Operatora o przyłączenie nowego bloku w Kozienicach o mocy 1000 MW. Planowane jest złożenie kolejnego wniosku dotyczącego drugiego bloku o takiej samej mocy. Są też plany budowy mniejszych bloków energetycznych wspólnie z Kopalnią Węgla Brunatnego Konin na bazie nowych odkrywek.

Analitycy rynkowi oceniają debiut Enei przez pryzmat inwestorów finansowych. Nie dziwmy się, że jeśli na giełdach notowania idą w dół, to inwestorzy do każdego debiutu podchodzą ostrożnie. Naturalne jest też, że kupujący chcą za akcje zapłacić jak najmniej, bo dla nich to lokata krótkoterminowa. W interesie zarządu i właściciela nie jest jednak sprzedaż akcji Enei za jedną trzecią ich wartości. Dlatego przewidzieliśmy tak dużą pulę dla inwestorów branżowych, bo oni traktują tę prywatyzację jako inwestycję długoterminową i są w stanie zapłacić za akcje więcej. Wiemy, że najlepszy czas na debiuty już minął. Żałuję, że nie sprywatyzowano polskiej energetyki 2-3 lata temu.

A jeśli popyt na akcje będzie jednak zbyt mały?

Minister Grad wyjeżdża za kilka dni do krajów arabskich z delegacją polskich przedsiębiorstw, aby rozmawiać na temat inwestycji w Polsce. Jest szansa, że niektóre fundusze inwestycyjne z tego regionu mogłyby zainteresować się polską energetyką. Odzywają się też amerykańskie fundusze, które też interesują się tym sektorem.

Kto z inwestorów branżowych zgłosił zainteresowanie akcjami Enei?Chodzi o pięciu inwestorów, którzy już są obecni w Polsce: EdF, CEZ, Vattenfall, RWE i Electrabel.

Każda z tych spółek deklaruje, że chce nabyć cały pakiet, aby nie dzielić się z konkurentami. Czy to jest możliwe?

Sprzedaż akcji Enei tylko jednemu inwestorowi branżowemu nie wchodzi w grę. Może być ich dwóch, ostatecznie trzech. Na tym etapie prywatyzacji uważamy, że jest to optymalne rozwiązanie. Będą to te firmy, które zaproponują najwyższą cenę. Nie sądzę, aby inne kryteria odgrywały rolę.

Czy na fali prywatyzacji Enei popłyną na giełdę inne spółki elektroenergetyczne?

Jeśli prywatyzacja Enei się powiedzie, to otworzy ona drogę na parkiet pozostałym spółkom z tego sektora. Będzie miało to też znaczenie dla firm górniczych, które chcą zadebiutować na GPW, np. Lubelskiego Węgla "Bogdanka". Wracając jednak do prywatyzacji elektroenergetyki, na pewno mniejszościowe pakiety akcji Polskiej Grupy Energetycznej (PGE) i Tauronu będą upublicznione i pojawią się na parkiecie. Reszta udziałów pozostanie w rękach MSP. Docelowo chcemy, aby te spółki miały charakter ponadregionalny. Pozostałe przedsiębiorstwa z tej branży w pełni sprywatyzujemy - z udziałem inwestorów branżowych.

PGE zgodnie z planem ma wejść na giełdę w lutym. Sądzę, że akurat oferta tej grupy będzie bardzo atrakcyjna dla wszystkich inwestorów. Podobnie jest z Tauronem. Obie firmy zajmują się zarówno wydobyciem węgla, jak też produkcją i dystrybucją energii. To są spółki, które można porównać np. z CEZ-em.

Na pewno PGE wymaga przed debiutem szybkiej restrukturyzacji. Było tam wiele zaniedbań. Jeśli wykona te działania w krótkim czasie, to będzie na giełdzie. Zakładamy, że do debiutu dojdzie w I kwartale 2009 r. Jeśli jednak różne okoliczności spowodują, że wystąpi 2-3-miesięczne opóźnienie, to nie będzie problemu. Chcemy, aby PGE dobrze się do tego przygotowało. Prospekt emisyjny został już przesłany do Komisji Nadzoru Finansowego. PGE kończy też pierwszą fazę przygotowań do realizacji swoich projektów inwestycyjnych. Wiadomo przecież, że przed debiutem rynek będzie chciał dokładnie ocenić te projekty. Inwestorzy będą pytać, jak bardzo są one zaawansowane i w jakim stopniu będą finansowane ze środków własnych. Światowe koncerny weryfikują swoje inwestycje w energetyce z powodu trudności z pozyskaniem zewnętrznego finansowania. Jeszcze niedawno trzeba było sobie kupować miejsce w kolejce u wykonawców i dostawców urządzeń, teraz mamy takie sygnały z rynku, że okres oczekiwania na nowe moce się skróci. Jeśli chodzi o debiut giełdowy Tauronu, to przewidujemy, że nastąpi to pod koniec przyszłego roku.

Czy analizował Pan strategię rozwoju PGE? W poprzednich projektach mówiło się m.in. o inwestycjach w elektrownie jądrowe na Litwie, Ukrainie i Polsce. Co z tych zamierzeń pozostało?

Wszystko będzie można przeczytać w prospekcie emisyjnym. Jestem w ministerstwie niespełna rok i różne projekty inwestycyjne pokazywali mi prezesi spółek energetycznych. Niektóre były tak fantastyczne, że byłem zdziwiony, iż tak poważni szefowie przedsiębiorstw pod tym się podpisali. Czas te pomysły szybko zweryfikował. Dla mnie najpoważniejsze są te projekty, które po roku od umieszczenia ich w strategii przedsiębiorstwa są realizowane. Wystarczy zapytać zarząd PSE Operatora, ile w Polsce spółek w tym roku złożyło wnioski o przyłączenie nowej mocy. Odpowiedź będzie krótka - tylko Elektrownia Kozienice. I to jest naga prawda o wielkich inwestycjach w polskiej energetyce.

Czy jest Pan zadowolony z tego, w jakim tempie PGE realizuje inwestycje?

Nie jestem zadowolony. I dlatego PGE ma nowy zarząd, który ma zweryfikować wcześniejsze plany inwestycyjne. Do końca tego roku mamy otrzymać realne i możliwe do realizacji wnioski. Najbardziej realnym projektem jest budowa bloku energetycznego wspólnie z kopalnią Bogdanka. Inwestycją strategiczną dla państwa jest elektrownia jądrowa w Ignalinie i domknięcie poprzez most elektroenergetyczny z Litwą tzwRealnym projektem jest też budowa kolejnego bloku energetycznego w Opolu. I to byłoby na tyle. Do tego dochodzą małe projekty, np. elektrownia w Łęcznej czy biogazownie budowane wspólnie z Krajową Spółką Cukrową na terenie cukrowni wyłączonych z produkcji.

Czy MSP ma pomysł na sprzedaż swoich udziałów w Zespole Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin?

To problem z długą, siwą już brodą.

Czy Pan ją obetnie?

Czemu akurat ja mam obcinać tę brodę? Ale wracając do tematu. Pomysł już był, ale Elektrim z niego nie skorzystał. Wiemy już, że sąd będzie osobno rozpatrywał każdą skargę dotyczącą zobowiązań Elektrimu. To oznacza, że Elektrimowi broda jeszcze długo będzie rosła. Natomiast MSP zostaje z tym problem niezależnie od tego, kto będzie kierował tym resortem w przyszłości. Elektrim ma prawo pierwokupu akcji ZE PAK należących do Skarbu Państwa, zgoda. Ale jak mamy wytłumaczyć innym inwestorom zainteresowanym nabyciem tych udziałów, że sprzedajemy je firmie, która nie może spłacić nawet swoich wierzycieli.

Dlatego proszę się nie dziwić, że zwlekamy z rozwiązaniem problemu, bo cały czas szukamy takiego kompromisu, który uratuje ZE PAK. Dopiero ten rząd złożył panu Solorzowi konkretne oferty. Proponowaliśmy rok temu, że KGHM odkupi udziały Grupy Elektrim w ZE PAK. Nie było reakcji. Potem rozsądną ofertę odkupienia tych udziałów złożyła Enea. Nie wnikam w to, czy cena była dla Zygmunta Solorza-Żaka satysfakcjonująca, czy nie. Jeśli nie była, to należało to powiedzieć i usiąść z nami do stołu, przy którym doszlibyśmy do porozumienia. Z naszej strony taką wolę wykazaliśmy. Zdajemy sobie sprawę, że z majątkiem elektrowni nie możemy nic zrobić bez zgody Elektrimu. Dlatego jesteśmy gotowi na rozmowy.

Powiem to otwarcie: możemy sprzedać akcje ZE PAK natychmiast po ich wycenie. Proponujemy panu Solorzowi, to jeden z wariantów, że MSP sprzeda udziały, jeśli Elektrim równocześnie sprzeda swoje. Najlepiej, aby kupił je jeden inwestor branżowy, który poradzi sobie z inwestycjami, jakie tam są potrzebne. Bo nie wierzę, aby Elektrim zmodernizował Pątnów I, a tym bardziej - aby zrobił to w ciągu trzech lat, do czego zobowiązuje go umowa prywatyzacyjna. Wejście inwestora branżowego przyniosłoby korzyści załodze ZE PAK, jak i zapewniło dalszy rozwój spółki. Tym bardziej że zgłaszają się do nas inwestorzy, którzy chcą kupić ZE PAK.

Czy ogłoszenie przetargu na doradcę prywatyzacyjnego dla ZE PAK, KWB Konin i KWB Adamów jest właśnie pierwszym krokiem ministerstwa w tym kierunku?

Chcemy sprzedać elektrownię i kopalnie, dlatego próbujemy wycenić ich majątek. Wszystkie te spółki traktujemy jako pewną całość, bo praktycznie nie mogą bez siebie funkcjonować. Oczywiście, jeśli nie będzie porozumienia z panem Solorzem co do rozwiązania kwestii PAK-u, to będziemy mieli gotowy też inny scenariusz, nad którym pracujemy.

Możemy też wrócić do pomysłu poprzedniego ministra skarbu (Wojciecha Jasińskiego - red.), czyli wnieść KWB Konin i KWB Adamów do Enei. Na razie projekt ten leży w "zamrażarce". Wykazujemy dużo dobrej woli, aby sprawę załatwić inaczej. Wiemy też, że jeśli Elektrim pozostanie na swoim stanowisku, to w ostateczności Rada Ministrów może wydać negatywną rekomendację w sprawie sprzedaży mu naszych udziałów w ZE PAK.

Oznacza to, że MSP wyklucza wykupienie akcji ZE PAK przez jakąkolwiek inną spółkę z grupy Zygmunta Solorza-Żaka?

Dokładnie tak. Pamiętajmy też, że stroną umowy prywatyzacyjnej jest Elektrim, który jest w upadłości. Nie mamy żadnego powodu, aby zmieniać teraz podmiot tej umowy. Pan Solorz miał dziesięć lat na rozwiązanie problemu. Teraz zgłaszamy konkretną biznesową ofertę. Tym bardziej że można na sprzedaży elektrowni zarobić naprawdę dobre pieniądze. Zobaczymy, co pan Solorz odpowie. Uważam, że znalezienie inwestora branżowego dla ZE PAK będzie najlepszym rozwiązaniem kończącym nasz spór raz na zawsze.

Zdaje Pan sobie sprawę z tego, że Elektrim może nie wpuścić waszego doradcy prywatyzacyjnego do ZE PAK? Że zarząd może nie chcieć pokazać mu dokumentów?

Niewykluczone. Być może dlatego nie wpuszczono do ZE PAK audytorów z Enei.

KGHM, PKN Orlen i PGNiG zapowiadają inwestycje w elektroenergetykę. Jak Pan ocenia te pomysły?

Właśnie - to tylko pomysły. Drażnią mnie deklaracje, które kończą swój żywot na papierze. Prezesi tych spółek zamiast mówić o projektach, powinni zacząć je realizować. Polsce nie jest potrzebny dobry public relations prezesów, lecz inwestycje.

Wszystkie wymienione przedsiębiorstwa bez problemu mogłyby założyć spółki celowe, realizujące na początek np. niewielkie projekty. Sam chciałbym wiedzieć, dlaczego tego nie robią. Enea i Energa chcą inwestować wspólnie z KWB Konin. A jak nic z tego nie wyjdzie, to na pewno inwestycje zrobi np. Vattenfall lub RWE. Przykład budowy elektrowni przez Kompanię Węglową i RWE dajemy pod rozwagę prezesom polskich spółek. Moim zdaniem, w Polsce jest dużo miejsca na inwestycje energetyczne, nawet te duże. Trzeba tylko znaleźć partnerów, nawet branżowych z zagranicy.

Dziękuję za rozmowę.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy