Prezydenci USA a prosperity

Jaki prezydent będzie lepszy na czasy dekoniunktury, demokratyczny czy republikański? Dane statystyczne sugerują, że sprawniejsi w zarządzaniu gospodarką byli dotychczas demokraci

Aktualizacja: 27.02.2017 05:34 Publikacja: 31.10.2008 04:53

Opinie komentatorów politycznych są zgodne: wybory prezydenckie w USA nie przebiegały w tak nerwowej atmosferze od czasu Wielkiego Kryzysu z lat 30. XX w. Amerykanie jednym okiem śledzą zawirowania na rynkach finansowych, drugim zaś kampanię wyborczą. Nie sposób uniknąć pytania, który z kandydatów, republikanin John McCain, czy demokrata Barack Obama lepiej pokieruje pogrążającą się w kryzysie gospodarką?

Prezydenci a rynki finansowe

Jeśli zaufać historii i statystyce, dla Wall Street korzystniejsze byłoby zwycięstwo Obamy. Począwszy od lat 20. XX w., pod rządami każdego demokratycznego prezydenta indeks Dow Jones Industrial Average umacniał się średnio o 91 proc. Gdy w Białym Domu rezydował republikanin, najstarszy wskaźnik nowojorskiej giełdy zyskiwał średnio 62 proc. Wyliczenia te nie uwzględniają obecnego prezydenta George?a W. Busha. Nim upłynie jego kadencja, na Wall Street może się jeszcze wiele wydarzyć, lecz obecnie wskaźnik amerykańskich blue chips znajduje się o 13 proc. niżej niż przed ośmiu laty, gdy Bush obejmował urząd. Spośród wszystkich amerykańskich prezydentów ostatnich 90 lat, tylko dwóch, także republikanów, osiągnęło pod tym względem gorszy wynik. Niechlubny rekord należy do Herberta Hoovera, którego urzędowanie niemal w całości przypadło na okres Wielkiego Kryzysu. Gdy składał urząd, DJIA był o 83 proc. niżej niż w chwili jego inauguracji. Rządom Richarda Nixona, którego druga kadencja przypadła na bessę z lat 1973- 1974, towarzyszyła przecena indeksu 30 największych amerykańskich spółek o 17 proc. Z drugiej strony, rekordowej hossie także patronował republikanin Calvin Coolidge. Jego rządy w latach 1923-1929 przyniosły wzrost DJIA o 256 proc. Po piętach depcze mu demokrata Bill Clinton. Jego ośmioletnia prezydentura stanowiła tło do wzrostu tego indeksu o blisko 230 proc. Franklin D. Roosevelt, który przeprowadził amerykańską gospodarkę przez kryzys lat 30. oraz II wojnę światową, zapewnił Wall Street odbicie o 195 proc.

Szanse na ożywienie

Poszczególne prezydentury różnią się długością, lepiej więc skoncentrować się na rocznej dynamice DJIA. I tak, gdy Biały Dom był w rękach demokratów, indeks ten zyskiwał każdego roku 14 proc. Gdy zasiadali tam przedstawiciele Partii Republikańskiej, dynamika nowojorskiej giełdy wynosiła tylko 8 proc. rocznie. Prawdopodobieństwo, że pierwszy rok urzędowania nowo wybranego prezydenta Wall Street zakończy na plusie, także jest większe w przypadku demokratów. - Zakrawa to na ironię, ponieważ większość osób uważa, że rynki finansowe radzą sobie lepiej pod rządami republikanów niż demokratów - ocenił Nick Sargen, dyrektor ds. inwestycji w Fort Washington Investment Advisors. Nie powinno więc dziwić, że inwestorzy z Wall Street opowiadają się w tegorocznych wyborach za Obamą.

Wątpliwe statystyki

Choć dane statystyczne podważają mit, jakoby biznesowi sprzyjali republikańscy włodarze, istnieją powody do sceptycyzmu wobec takich zestawień. Notowania demokratów wyraźnie poprawiają administracje Roosevelta i Clintona. Gdy pierwszy z nich przejmował ster władzy, DJIA znajdował się już tak nisko, że trudno było oczekiwać dalszych jego spadków. Stąd hossa po jego zwycięstwie nad Hooverem w 1932 r. nie była raczej skutkiem polityki New Dealu. Pozostałe jego kadencje nie były już natomiast tak spektakularne: w trakcie jego 12-letnich rządów na Wall Street siedmiokrotnie doszło do co najmniej 20-proc. korekty. Z kolei ostatnim miesiącom rządów Billa Clintona towarzyszył kryzys dotcomów, lecz jego dno przypadło już na rządy George?a W. Busha, obciążając jego konto. - Przywódcy polityczni nie mają wielkiego wpływu na giełdę. Zmiany indeksów pod rządami poszczególnych administracji są na ogół związane z cyklem biznesowym - zauważa John Carey z Pioneer Investment Management. Trudno się z nim nie zgodzić. W okresie powojennym wyhamowanie dynamiki na nowojorskim parkiecie można zaobserwować począwszy od 1965 r. aż do początku lat 80. W tym czasie na czele USA stali demokraci Lyndon Johnson i Jimmy Carter oraz republikanie Richard Nixon i Gerald Ford. Z kolei DJIA piął się w górę, gdy w Białym Domu zasiadali republikanie Reagan, Bush senior oraz demokrata Clinton. - Nie sądzę, aby był w tym jakiś porządek. Okresy koniunktury giełdowej zdarzały się pod rządami demokratów oraz republikanów, podobnie jak okresy dekoniunktury - konkluduje Carey.

Ekonomia, głupcze!

Na pierwszy rzut oka demokraci odnosili większe sukcesy także w polityce gospodarczej. Spośród powojennych prezydentów (bez George?a W. Busha) największy wzrost produktu krajowego brutto (PKB) zapewnił USA Johnson. Najwięcej nowych miejsc pracy stworzył Carter. Bezrobocie najskuteczniej redukował Kennedy, a deficyt budżetowy w karbach najlepiej utrzymywał Clinton. Tylko w walce z inflacją bezkonkurencyjny był republikanin Ford. Lecz pojedyncze wskaźniki makroekonomiczne zamazują rzeczywiste osiągnięcia poszczególnych prezydentów. Przykładowo, choć rekordowy wzrost płac nastąpił pod rządami Johnsona, nie sprzyjało to niskiej inflacji. Z kolei rządy Cartera w latach 1971-1981 postrzegane są na ogół jako okres gospodarczej katastrofy.

Uśredniając wyniki, uzyskamy jednak podobny obraz. Konserwatywni prezydenci skutecznie panowali nad inflacją, redukując ją rocznie o 0,34 pkt proc., podczas gdy rządom demokratów towarzyszył wzrost cen średnio o 0,39 pkt proc. Republikańskie prezydentury charakteryzowała jednak niższa stopa wzrostu PKB (średnio 2,6 proc. rocznie, w porównaniu z 3,9 proc. dla demokratów). Demokratyczni prezydenci zmniejszali także stopę bezrobocia (o 0,28 pkt proc. rocznie), podczas gdy pod rządami republikanów wskaźnik ten rósł (o 0,46 proc. rocznie). Na niekorzyść republikanów przemawia jednak zwłaszcza tendencja do pogłębiania deficytu budżetowego, średnio o 7,8 mld USD rocznie, podczas gdy demokratyczni rezydenci Białego Domu zmniejszali go o 8,5 mld USD.

Wyliczenia te znów mogą być mylące. Prezydenci USA nie są jedynowładcami. Muszą kooperować z Kongresem, który często zdominowany jest przez przeciwną im opcję polityczną. Poza tym wpływ reform wprowadzonych przez poszczególne administracje wykracza daleko poza ich kadencje. Polityka gospodarcza prezydentów rzadko kiedy odzwierciedla też jednoznacznie ich polityczne afiliacje. Kenneth Fisher, prezes firmy Fisher Investments, zauważa, że demokratyczni prezydenci, uważani za zwolenników wydatków socjalnych i ściślejszej regulacji rynków finansowych, często nie odpowiadali temu wizerunkowi. Także republikanie, preferujący wolnorynkowe rozwiązania i ograniczone rządy, zwykle nie wypełniają tego programu. Czyżby demokraci rządzili z tym większym powodzeniem, im bardziej są republikańscy, zaś republikanie tym gorzej, im bardziej są demokratyczni?

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy