Informacja odbiła się głośnym echem w inwestycyjnym świecie, a „Financial Times" nie omieszkał przy okazji zauważyć, że będzie to pierwszy międzynarodowy fundusz inwestycyjny – nie tylko ostatnio, ale w ogóle – stawiający „na długo" wyłącznie na Grecję.

Zarządzający Dromeusa, stacjonujący w Genewie i Atenach, zwracają uwagę, że indeks greckiej giełdy osiągnął poziomy z 1993 r., a ceny wielu akcji uwzględniają już nawet najczarniejsze scenariusze łącznie z wyjściem ze strefy euro. Polacy są innego zdania.

– Obecna wycena aktywów greckich nie dyskontuje potencjalnie najgorszych scenariuszy. Zwłaszcza że w ostatnich sześciu miesiącach obserwujemy dynamiczną korektę wzrostową na rynku akcji i jeszcze szybszą aprecjację długu greckiego – mówi Piotr Smoleń, prezes Turbine AM. – W perspektywie kilku tygodni greckie akcje całkowicie znikną z funduszu Quercus Bałkany i Turcja, ich dotychczasowy udział w portfelu był i tak znikomy, rzędu kilku procent. Ryzyko inwestycyjne w Grecji utrzymuje się na bardzo wysokim poziomie, należy się liczyć z falą bankructw tamtejszych firm – dodaje Marek Buczak, dyrektor ds. rynków zagranicznych Quercus TFI.

Dromeus zdaje sobie sprawę z ryzyka związanego z inwestowaniem w Grecji, dlatego ze względu na ograniczoną płynność helleńskich aktywów wartość funduszu będzie na razie ograniczona do 200 mln euro. Uczestnikami funduszu są już inne fundusze europejskie, „family offices" i klienci bankowości prywatnej.