Nowy tydzień na rynku walutowym rozpoczął się od osłabienia złotego w stosunku do głównych walut - tym samym obserwowaliśmy kontynuację trendu z ubiegłego tygodnia. W poniedziałek po południu za jednego dolara należało zapłacić ponad 3,65 zł, za euro ponad 4,06 zł a za brytyjskiego funta i franka szwajcarskiego odpowiednio 5,65 zł i 3,90 zł. Na nie najlepszą kondycję naszej waluty miała wpływ redukcja zajmowanych pozycji przez globalnych inwestorów i ogólnie nie najlepszy sentyment dla rynków wschodzących tej części Europy. Nie bez znaczenia dla kursu złotego były też wyniki I-szej tury wyborów prezydenckich w Polsce, szeroko komentowane m.in. przez "zachodnie" media co najmniej jako zaskakujące. W konsekwencji rosną więc i rentowności polskich skarbówek, przekraczając ponownie w przypadku dziesięciolatek poziom 2,8 proc.
Po ubiegłotygodniowym spadku, kurs EUR/USD oscyluje wokół bariery 1,11. Na starym kontynencie widać utrzymujące się cały czas obawy o dalszy los Grecji - o ile analitycy nie spodziewają się konkretnych decyzji po poniedziałkowym spotkaniu ministrów finansów strefy euro (tzw. Eurogrupy) w tej kwestii, bo "unijne źródła" wykluczyły możliwość osiągnięcia kompromisu, to ważny będzie wydźwięk komentarza po nim. W tym tygodniu Grecja powinna spłacić kolejną transzę wcześniejszej pożyczki w wysokości 750 mln EUR. Analiza techniczna wskazuje na możliwy w najbliższych dniach wzrost kursu USD/PLN do poziomu ok. 3,68 zł, z kolei wsparciem dla tej pary walutowej jest ok. 3,58 zł. W przypadku pary EUR/PLN, większej aktywności podaży i popytu należy spodziewać się odpowiednio przy 4,075 i 4,035 a dla pary EUR/USD przy 1,135 i 1,115.
Piotr Krawczyński, TFI PZU.