Notowania japońskiej waluty spadły w poniedziałek rano poniżej 146 jenów za 1 USD (później wróciły w okolicę 147 jenów), a rentowność japońskich obligacji dziesięcioletnich wzrosła do 0,694 proc., czyli najwyższego poziomu od 2013 r. Impulsem dla tych ruchów na rynkach były wypowiedzi Kazuo Uedy, prezesa Banku Japonii. Powiedział on w wywiadzie dla gazety „Yomiuri Shimbun”, że pod koniec roku jego instytucja powinna mieć już wystarczające dane, by stwierdzić, czy wzrost cen i płac będzie trwały. Dodał również, że możliwe będzie podniesienie stóp procentowych, jeśli inflacja i gospodarka okażą się silniejsze, niż się spodziewano.
Obecnie główna stopa procentowa w Kraju Kwitnącej Wiśni wynosi minus 0,1 proc. Japonia jest jedynym krajem świata utrzymującym ujemną główną stopę. Bank Japonii kontynuuje taką politykę, mimo że inflacja jest wyższa od celu (w lipcu wynosiła 3,3 proc., a w szczycie ze stycznia 4,3 proc.). Dotychczas bank utrzymywał, że zwyżki cen mogą nie być trwałe, a politykę pieniężną zacieśniał jedynie poprzez poszerzanie pasma dopuszczalnych wahań cen obligacji rządowych.
Fakt, że Japonia jest bastionem ujemnych stóp, przyczynił się do tego, że jen stracił od początku roku 11 proc. wobec dolara. JPMorgan Chase niedawno prognozował, że w 2024 r. kurs dojdzie do 155 jenów za 1 USD.