Daleko posuniętą odporność na obserwowaną na światowych rynkach akcji korektę zachowuje niemiecki DAX. Główny indeks giełdy we Frankfurcie utrzymuje się od początku roku na 11-proc. plusie, podczas gdy wyrażone w euro główne wskaźniki z Polski i USA zyskują odpowiednio niespełna 3 proc. oraz ponad 4 proc.
Złagodzenie kryzysu energetycznego w Europie – od szczytu z sierpnia ceny gazu spadły około siedmiokrotnie – wspiera wszystkie rynki akcji na Starym Kontynencie. Jednak niemieckie akcje korzystają na tym w stosunkowo największym stopniu. Jeszcze latem akcje znad Łaby wydawały się najbardziej podatne na kryzys, a to ze względu na szczególnie silne uzależnienie Niemiec od gazu z Rosji oraz duży udział sektora przemysłowego w rynku.
Jednak obawy przed racjonowaniem w czasie sezonu grzewczego gazu ziemnego i energii elektrycznej się nie sprawdziły. Niemcy zdołały zapewnić sobie dostawy błękitnego paliwa z innych kierunków, w czym pomogły nowe umowy z Katarem i Norwegią oraz uruchomienie w grudniu pierwszego pływającego terminala LNG.
Przy lepszych perspektywach gospodarczych niemiecki rynek pozostaje dość odporny na nasilające się oczekiwania zaostrzania polityki przez EBC – według inwestorów główna stopa banku sięgnie do czerwca 3,5 proc. Jednocześnie nastrojom inwestorów nie zaszkodziły zbytnio ogłoszone w ubiegłym tygodniu słabe dane o PKB – w IV kwartale największa gospodarka Europy skurczyła się o 0,4 proc.
Oznaczało to spadek dwukrotnie silniejszy od wcześniejszych szacunków, a ekonomiści prognozują, że na minusie zamknie się także ten kwartał, co oznaczałoby spełnienie definicji recesji. Skok cen energii nie mógł pozostać bez wpływu na przemysł, czego dowodem są zapowiedzi koncernu BASF zamknięcia zakładów produkcji amoniaku i nawozów, skutkujące zwolnieniem 700 pracowników.