W ciągu kilku tygodni rząd Wenezueli zaoferuje na giełdzie w Caracas po 5 proc. udziałów Banco de Venezuela oraz firmy telekomunikacyjnej Cantv. W ślad za tymi ofertami mogą pójść kolejne – donosi agencja Bloomberga.

– Rząd dokonał zwrotu o 180 stopni w kwestii giełdy – stwierdził Gustavo Pulido, prezes Caracas Stock Exchange, operatora wenezuelskiego parkietu.

Banco de Venezuela został znacjonalizowany w 2009 r. (Wcześniej był własnością Banco Santander.) Osiągał on ostatnio zadziwiająco dobre wyniki finansowe. Jego zysk netto wzrósł w pierwszej połowie roku, licząc w dolarach, aż o 70 proc. rok do roku. Posiada on 15 mln klientów oraz 26 proc. udziałów w rynku. Kondycja firmy Cantv (przejętej przez państwo w latach 50., sprywatyzowanej w latach 90. i ponownie znacjonalizowanej w 2007 r.) jest dużo mniej pewna. Ostatnim opublikowanym przez nią raportem wynikowym było sprawozdanie za 2020 r., gdy powróciła ona do wypracowywania zysków. Spółka ta jest jednak mocno niedoinwestowana, a część jej infrastruktury rozkradziono w czasie kryzysu. Małe pakiety akcji Banco de Venezuela i Cantv są już notowane na giełdzie w Caracas. Rząd w maju sugerował, że może sprywatyzować część tych spółek, ale nie precyzował, czy zrobi to poprzez giełdę. Od tamtego momentu akcje Banco de Venezuela zyskały 109 proc., a Cantv wzrosły o 227 proc.

IBVC, główny indeks giełdy w Caracas, zyskał od początku stycznia 25 proc., a w zeszłym roku wzrósł o około 300 proc. Giełda ta jest jednak w dużym stopniu odcięta od międzynarodowych rynków finansowych. Amerykańskie sankcje, słabość wenezuelskiej waluty oraz bardzo ograniczony dostęp do danych finansowych spółek odstraszają od niej inwestorów z zagranicy.