Niewykluczone, że odbędzie się ono dzisiaj. Spotkanie to miało dotyczyć w dużej mierze kwestii energetycznych i jego odwołanie mogło być efektem gazowego sporu Kremla i Sofii.

Staniszew chciał omawiać w Moskwie kwestię nowego kontraktu na dostawy gazu z Rosji. Obecny wygasa w 2010 r. Bułgaria była krajem najbardziej poszkodowanym w wyniku styczniowego ukraińsko-rosyjskiego konfliktu energetycznego i odcięcia dostaw błękitnego paliwa do Unii Europejskiej. Państwu temu nie udało się uzyskać od Rosji jakiejkolwiek rekompensaty finansowej.

Rząd Staniszewa przygotował więc projekt długoletniego kontraktu z Gazpromem, gwarantującego Bułgarii odszkodowanie za przerwy w dostawach i nakładający na ten koncern obowiązek dostarczania surowca alternatywną trasą w przypadku zakłóceń w tranzycie.

Propozycja bułgarskiego rządu przewiduje również podwyżkę opłat za tranzyt gazu oraz wyeliminowanie z łańcucha dostaw dwóch spółek pośredniczących – Overgas i WIEE. 50 proc. akcji pierwszej z nich należy do Gazpromu. Inni udziałowcy tej firmy nie są znani. Zamiary rządu Staniszewa już wzbudziły zaniepokojenie Gazpromu. Koncern ten chce m. in., by Bułgaria odstąpiła mu część swej sieci gazociągowej.

Środkiem nacisku Sofii na Kreml może być gazociąg South Stream, strategiczna inwestycja Gazpromu mająca transportować rosyjski gaz do Europy Południowej i Austrii przez Bułgarię. Szczegółowa umowa określająca warunki budowy tego gazociągu nie została jeszcze podpisana z rządem w Sofii. Gabinet Staniszewa może więc uzależnić jej przyjęcie od zawarcia na swoich warunkach umowy o dostawach.