Nie był to jednak efekt poprawy koniunktury w największej europejskiej gospodarce, tylko wprowadzonych przez Federalną Agencję Pracy (FAP) zmian w metodologii obliczania tego wskaźnika. Zgodnie z dotychczasową metodologią liczba bezrobotnych wzrosła, nie uwzględniając czynników sezonowych, o 52 tys., do blisko 3,5 mln. Biorąc poprawkę na czynniki sezonowe, wskaźnik ten wzrósł o 30 tys.
Nawet ten odczyt zaskoczył jednak ankietowanych przez Agencję Reutera ekonomistów, którzy spodziewali się skoku liczby bezrobotnych o 45 tys. Recesja, w wyniku której niemiecka gospodarka skurczy się w tym roku nawet o 6 proc., nie uwidoczniła się jeszcze na rynku pracy. Ekonomiści są zgodni, że jest to wynik programu rządowych dopłat do składek na ubezpieczenia społeczne pracowników, którym firmy zamiast wymówienia oferują niepełny etat. W maju rząd w Berlinie przedłużył dopłaty na pracownika z 18 do 24 miesięcy. Jak jednak podkreśla Peter Meister, ekonomista w BHF-Bank, subsydia tylko opóźniają zwolnienia, które są nieuniknione. Według niego do końca 2009 r. liczba bezrobotnych nad Renem sięgnie 4 mln, a do końca przyszłego roku nawet 5 mln.
Opinię tę podziela większość ekonomistów, a OECD prognozuje, że stopa bezrobocia w Niemczech sięgnie w 2010 r. 11,6 proc. Także szef FAP Frank-Juergen Weise podkreślił, że presja na rynku pracy będzie narastała. Pomimo tych pesymistycznych prognoz dla Niemiec wskaźnik zaufania konsumentów i menedżerów do gospodarki strefy euro wzrósł w lipcu do najwyższego od listopada poziomu 76 pkt, w porównaniu z 73,2 pkt miesiąc wcześniej – podała Komisja Europejska. Ekonomiści spodziewali się wzrostu, lecz tylko do 75 pkt.