Szwajcarski Bank Narodowy (SNB), który od marca 2009 r. wielokrotnie interweniował na rynkach walutowych w celu zahamowania wzrostu kursu franka, w piątek znów wkroczył do akcji. Ku zaskoczeniu inwestorów i analityków, zrobił to, zanim na europejskich rynkach rozpoczął się handel.
W efekcie udało mu się przejściowo osłabić helwecką walutę o 1,2 proc. wobec euro, choć wcześniej drożała ona o 0,6 proc. Ostatecznie przeprowadzony przez SNB skup zagranicznych walut przyniósł umiarkowany sukces. Po południu frank tracił wobec euro około 0,2 proc., oscylując wokół 0,68 EUR/CHF.
[srodtytul]Szkodliwa aprecjacja[/srodtytul]
Szwajcarska waluta uważana jest za „bezpieczną przystań” na niepewne czasy. Stąd w okresie największych zawirowań na światowych rynkach finansowych (w ciągu ośmiu miesięcy do marca 2009 r.) umocniła się wobec euro o niemal 12 proc. SNB się obawiał, że uderzy to w międzynarodową konkurencyjność helweckich eksporterów i pogłębi recesję. Istniały też uzasadnione obawy, że aprecjacja franka nasili w Szwajcarii oczekiwania deflacyjne.
Na posiedzeniu w marcu ub.r. władze pieniężne ogłosiły więc, że integralną częścią swojej polityki pieniężnej uczynią stabilizację franka. Działania te okazały się skuteczne. Waluta osłabiła się wobec euro, po czym ustabilizowała się na poziomie około 0,65.