Fed podniósł swoją stopę dyskontową z rekordowo niskiego poziomu 0,5 proc. do 0,75 proc. Stopa ta określa, na jaki procent banki mogą dostać bezpośrednio od Fedu krótkoterminowe pożyczki. To jej pierwsza podwyżka od 2006 r. Stopa funduszy federalnych, czyli główne narzędzie polityki monetarnej Fedu, pozostaje na niezmienionym poziomie 0–0,25 proc.
[srodtytul]Niepokój przed normą[/srodtytul]
Decyzja Fedu w piątek rynkami. Najpierw traciły giełdy azjatyckie. Indeks MSCI Asia Pacific spadł o 2,3 proc., Hang Seng (główny indeks giełdy w Hongkongu) o 2,6 proc., a japoński Nikkei 225 o 2,1 proc. Europejskie giełdy zaczęły dzień na minusie. Po południu indeks DJ Euro Stoxx 50 spadał już o 0,5 proc. MSCI Emerging Market tracił wówczas 1,2 proc. WIG20 spadał na otwarciu o 1,2 proc., ale sesję zakończył spadkiem o 0,06 proc. Na lekkim minusie otworzyły się giełdy w USA. Dolar był zaś najsilniejszy wobec euro od dziewięciu miesięcy. Za amerykańską walutę płacono nawet 2,99 zł.
Czemu rynek reagował nerwowo? – Stany Zjednoczone zaczęły wycofywać się ze stymulowania gospodarki. Chociaż jest to potrzebne, ostatni krok Fedu wprawia inwestorów w niepokój i jest w krótkim terminie negatywny dla rynków – twierdzi Kenichi Hirano, strateg w tokijskim Tachibana Securities. Zdaniem analityków, azjatyckie giełdy traciły najbardziej, gdyż inwestorzy zaczęli się obawiać, że banki centralne tego regionu (głównie Ludowy Bank Chin) mogą również w bliskiej przyszłości zacieśnić politykę monetarną.
Ponadto Fed skrócił maksymalny termin preferencyjnych pożyczek dla banków z 90 do 28 dni i zapowiedział, że może go jeszcze ograniczyć. Rynek zaniepokoił się więc, że banki w wyniku tego działania mogą być mniej skłonne do bardziej ryzykownych inwestycji.