Unijne stress testy były przedsięwzięciem czysto PR-owym, marnotrawstwem czasu i atramentu dziennikarzy – ocenił w poniedziałek znany inwestor Jim Rogers. – Nadzór stracił dobrą okazję, aby znormalizować sytuację w europejskim systemie bankowym – wtórował mu James Ferguson, główny strateg Arbuthnot Securities.
Opublikowane w piątek wyniki testów odporności banków na eskalację kryzysu w Europie, którym Bruksela poddała 91 instytucji finansowych, wzbudziły falę sceptycznych komentarzy. Pierwsza reakcja rynków była jednak pozytywna. Podczas gdy wskaźnik Stoxx Europe 600 przez większą część dnia zniżkował, a po południu zyskiwał 0,3 proc., akcje wchodzących w jego skład banków drożały o 1,6 proc.
[srodtytul]Założenia zbyt różowe[/srodtytul]
Testów, które zorganizował Komitet Europejskich Nadzorów Bankowych (CEBS), nie przeszło siedem banków. Ich potrzeby kapitałowe oceniono na 3,5 mld euro (14,2 mld zł). Tymczasem najbardziej optymistyczne prognozy (banku Nomura) wskazywały, że objęte badaniami instytucje mogą potrzebować 30 mld euro.
Tak duża rozbieżność między spodziewanymi a faktycznymi wynikami testów wzbudziła podejrzenia, że były one zbyt łagodne. – Przyjęte na potrzeby testów założenia na temat tempa wzrostu gospodarczego i ryzyka niewypłacalności były nie dość realistyczne – ocenił na antenie CNBC Nouriel Roubini, ekonomista z Uniwersytetu Nowojorskiego, który trafnie przewidział nadchodzący kryzys finansowy.