Pierwsza runda programu QE zakończyła się w marcu br., jednak na początku listopada Rezerwa Federalna (Fed) rozpoczęła drugą rundę, w ramach której planuje skupić obligacje o wartości 600 mld USD. Działania te mają na celu przede wszystkim zbicie ich rentowności, z którą powiązane jest oprocentowanie kredytów. Skup papierów skarbowych na rynku wtórnym zwiększa też zasoby gotówki banków, co powinno je skłonić do nasilenia akcji kredytowej. Tymi kanałami, program QE powinien obniżyć stopę bezrobocia, która sięga obecnie w USA 9,8 proc.
Spośród 76 ankietowanych przez CNBC ekspertów, 64,5 proc. uważa jednak, że skup obligacji przez Fed nie jest efektywną metodą na obniżenie stóp procentowych. Niemal tyle samo, 63,2 proc., nie wierzy, że doprowadzi on do poprawy koniunktury na rynku pracy.
Jednocześnie aż 73,3 proc. respondentów uważa, że program QE przyczynił się istotnie lub dość istotnie do wzrostu cen akcji w ostatnich miesiącach. 63,1 proc. dostrzega takie jego skutki na rynku surowców.
Część ekonomistów twierdzi, że wbrew deklaracjom Fedu, podbicie cen ryzykownych aktywów jest zasadniczym celem ilościowego łagodzenia polityki pieniężnej. Ich zwyżkujące notowania także mogą się bowiem przełożyć na koniunkturę w USA za pośrednictwem tzw. „efektu majątkowego”.
- Ci, którzy uważają, że program skupu aktywów jest fiaskiem, zanadto koncentrują się na jego wpływie na rentowność 10-letnich obligacji. Tymczasem jego istotnym efektem jest wiara inwestorów, że krótkoterminowe stopy procentowe pozostaną na niskim poziomie przez długi okres czasu. To skłania inwestorów do podejmowania ryzyka, podbijając ceny ryzykownych aktywów – tłumaczy Tony Crescenzi, strateg w towarzystwie funduszy inwestycyjnych PIMCO.