Znalazła się w nim m.in. obietnica przeznaczenia dodatkowych 3 mld euro na inwestycje publiczne oraz likwidacji części biurokratycznych barier, ale nie ma w nim jakichkolwiek cięć fiskalnych. Co więcej, rząd wycofuje się z niektórych podatków wprowadzonych przez poprzedni technokratyczny gabinet Maria Montiego (np. znosi podatek od jachtów) i chce ograniczyć uprawnienia policji skarbowej. Włochy postępują więc wbrew zaleceniom Niemiec stawiających na ostrą dyscyplinę fiskalną w eurolandzie.

Fabrizio Saccomanni, włoski minister gospodarki, zapewnia, że pomimo recesji i lekkiego rozluźnienia dyscypliny fiskalnej tegoroczny deficyt finansów publicznych Włoch będzie mniejszy niż 3 proc. Saccomanni jest pod presją wchodzącej w skład koalicji rządzącej partii Lud Wolności (byłego premiera Silvia Berlusconiego), która chce większego luzowania polityki fiskalnej – m.in. zniesienia przez rząd podatku od nieruchomości i wycofania się z planowanych podwyżek VAT. Minister gospodarki wzbrania się przed tym, sugerując, że okazja do działania może pojawić się po jesiennych wyborach parlamentarnych w Niemczech.

Rozluźnianie polityki fiskalnej we Włoszech cieszy się poparciem wielu przedsiębiorców. – Pokazaliśmy swoją gotowość do poświęceń, ale odrzucamy fiskalne zaciskanie pasa, które rzuca nasze firmy na kolana i pozwala innym wykupywać nasze cenne aktywa po okazyjnych cenach – mówi Giorgio Squinzi, przewodniczący włoskiego stowarzyszenia przedsiębiorców Confindustria.

Berlusconi wzywa rząd, by postawił się Brukseli oraz Niemcom, dając im ultimatum: albo zgadzają się na politykę, która doprowadzi do ożywienia na południu strefy euro, albo niech liczą się z rozpadem „mechanizmów euro".