Powszechnie spodziewano się, że eurogrupa przyzna Grecji w poniedziałek wieczorem drugi pakiet pomocowy wart 130 mld euro. Już w piątek odblokowała bowiem z tej puli 33,5 mld euro. Na rynkach nie było jednak widać entuzjazmu z tego powodu. Europejskie indeksy giełdowe oscylowały w ciągu dnia między słabymi zwyżkami a niewielkimi spadkami. Euro lekko osłabło wobec dolara. Bardziej od Grecji uwagę rynków przykuwały dane mówiące, że Chiny miały w lutym 31,48 mld USD deficytu handlowego, najwięcej od 22 lat, co może świadczyć o spowolnieniu w drugiej gospodarce świata. Sytuacja na rynku długu wskazuje natomiast, że Grecja wciąż jest uznawana przez inwestorów za rynkowego wyrzutka.
Wysoka rentowność
W poniedziałek pojawiły się na rynku nowe obligacje, które Grecja przekazała inwestorom w ramach operacji wymiany długu. Ich rentowność sięgnęła od 14,3 proc. (papiery trzydziestoletnie) do 19,4 proc. (obligacje jedenastoletnie). Grecja wciąż ma więc obligacje o największej rentowności w strefie euro. Do tego poziomu zbliża się Portugalia z rentownością dziesięciolatek przekraczającą 13 proc. Irlandia, Hiszpania i Włochy mogą w porównaniu z nią czuć się bezpiecznie. Rentowność ich papierów dziesięcioletnich wynosiła wczoraj po południu odpowiednio: 6,7 proc., 5 proc. i 4,8 proc.
66 mld euro – tyle są nominalnie warte nowe obligacje wyemitowane przez Grecję, które w poniedziałek znalazły się na rynku
– Rynki mówią nam, że Grecja ma wciąż do wykonania zadanie godne Herkulesa. Jeżeli bowiem największa restrukturyzacja długu w historii rozwiązała jej problemy, tak jak mówią politycy, to dlaczego jej nowe obligacje są wyceniane przez rynek jak śmiecie? – wskazuje Louise Cooper, analityczka z BGC Capital Markets.
– Notowania nowych greckich obligacji sugerują możliwość drugiego bankructwa Grecji. Rynki już zdołały zdyskontować zeszłotygodniową wymianę greckiego długu. Teraz uwaga inwestorów może się skupić na Portugalii – twierdzi David Miller, partner w firmie Cheviot Asset Management.