Rozczarowujące dane makroekonomiczne w ostatnich tygodniach, a także raporty kwartalne wielu spółek zniweczyły nadzieje, że Stany Zjednoczone wreszcie wchodzą w fazę solidnego, trwałego rozwoju. Zamiast tego ekonomiści przewidują umiarkowane tempo wzrostu w drugim półroczu, a tylko nieliczni spodziewają się istotnego ożywienia potrzebnego do szybkiego zmniejszenia bezrobocia, wzrostu płac, co uchroniłoby amerykańską gospodarkę przed zagrożeniami z zagranicy.
Pojawiły się też oznaki, że konsumenci, których wydatki wspierały gospodarkę w ostatnich latach, zaczynają zaciskać pasa. Sprzedaż detaliczna w czerwcu wzrosła o marne o 0,4 proc., wynika z danych Departamentu Handlu, a może być jeszcze gorzej, jeśli wyższe ceny benzyny nie zmuszą kierowców do wydawania więcej na stacjach.
– Ten rok okazuje się trudniejszy, niż przewidywaliśmy, bo konsumenci stają się bardziej ostrożni – powiedział Howard Levine, prezes dyskontowej sieci Family Dollar Stores, na niedawnym spotkaniu z inwestorami.
Przychody w restauracjach, które były głównym źródłem ostatniego wzrostu zatrudnienia, tworząc 150 tys. miejsc pracy w minionych trzech miesiącach, załamały się w czerwcu, co może oznaczać, że konsumenci zaczynają rezygnować z wydatków, które nie są konieczne.