Amerykański gigant elektroniczny Apple Inc. zaprezentował we wtorek na konferencji w Cupertino dwa nowe modele iPhone'a: 5C wykonany z plastiku i tańszy, oraz 5S "mający wyznaczać złote standardy dla smartfonów" i rozróżniający odciski palców.  Oba modele trafią do sklepów w USA, Australii, Chinach, Kanadzie, Francji, Niemczech, Japonii, Singapurze i Wielkiej Brytanii 20 września.

Najwidoczniej nowe telefony nie zrobiły wrażenia na analitykach, bo aż trzy banki zdecydowały się na obniżkę rekomendacji. W rezultacie akcje koncerny spadły na giełdzie nowojorskiej na otwarciu o 5 proc. Analitycy BofA Merrill Lynch, UBS i  Credit Suisse obniżyli swoją  ocenę do "neutralnie". Natomiast ekonomiści z Piper Jaffray obniżyli cenę docelową dla akcji spółki do 640 dol. wobec 655 dol. poprzednio.

Uważają, że cena "tańszego" modelu jest zbyt duża aby koncern poradził sobie z konkurencją szczególnie na rynkach emerging markets. Wraz z dwuletnią umową z operatorem ma kosztować w USA 99 dolarów za wersję z 16 GB i 199 dolarów za wersję 32 GB. Jednak bez dotacji od operatora za te telefony trzeba będzie zapłacić odpowiednio aż 549 i 649 dolarów.

Innego zdania jest Ken Polcari z O'Neil Securities, który uważa, że firma dobrze zrobiła wypuszczając na rynek dwa modele smartfonów. - Problemem jest to, że wszyscy porównują dokonania firmy do tego co zrobił Steve Jobs.

Według analityków ekonomicznych z Gartner Inc. Apple ma obecnie 14,4 udziałów na rynku smartfonów i zajmuje druga pozycję po koreańskim Samsungu, do którego należy 31,7 proc. rynku.