Ostrzeżenie z jego ust brzmi wyjątkowo groźnie. Paulson dobrze orientuje się w chińskich realiach gospodarczych, bo bywał tam regularnie od początku lat 90. jako pracownik, a następnie prezes banku Goldman Sachs. Zaprzyjaźnił się wówczas z wieloma przedstawicielami chińskiej elity. A jako sekretarz skarbu USA w latach 2006–2009 zna się też jak mało kto na kryzysach bankowych. Teraz twierdzi, że Chinom grozi taki sam wstrząs jak USA w okresie jego urzędowania. Gdy wskutek spowolnienia gospodarczego na tamtejszym rynku nieruchomości pęknie bańka spekulacyjna, puchnące portfele kredytów banków i instytucji parabankowych staną się dynamitem, który może rozsadzić system finansowy. Chiny są jednak w o tyle komfortowej sytuacji, że mogą już dziś zabrać się do stabilizowania sektora bankowego.