Amerykańskie banki od 2009 r. zmniejszyły liczbę oddziałów o 6 proc. - wskazują dane Federal Deposit Insurance Corp., instytucji ubezpieczającej depozyty bankowe Amerykanów. Na koniec ubiegłego roku otwarto 93,283 oddziałów, najmniej od prawie dekady.
Ale i tak analitycy uważają, że liczba oddziałów jest nadal za duża, co negatywnie ich zdaniem wpływa na przychody branży. Natomiast przedstawiciele banków uważają, że oddziały pozostają kluczowe do zdobywania nowych klientów. Według nich zamknięcie spowoduje odwrotne skutki od zamierzonych.- Nasi klienci nadal chcą do nas przychodzić - uważa Jonathan Velline z Wells Fargo. Inni bankierzy podzielają jego zdanie. Według nich bankowość internetowa jest uzupełnieniem dla tradycyjnej bankowości. Wciąż wielu Amerykanów posługuje się czekami, które mogą zrealizować w oddziałach.
Według MFW USA znajdują się w środku peletonu wśród rozwiniętych krajów, jeśli chodzi o odchudzanie banków. Nadal relatywnie więcej oddziałów jest w Niemczech, Francji czy Kanadzie. Stawce przewodzą kraje takie jak Grecja, Irlandia, Hiszpania czy Włochy.
Według analityka Ed'a O'Brien'a z Mercator Advisory Group otwarcie nowej placówki kosztuje około 2-4 mln dol., rocznie koszt jej prowadzenia to ok. 200-400 tys. dol.
Bankierzy z JPMorgan Chase & Co uważają, że oddział może generować ok. 1 mln dol. zysku rocznie, ale dopiero po około dekadzie istnienia osiąga swój pełen potencjał.