Brytyjska waluta słabła również w stosunku do polskiej. Za 1 funta płacono w trakcie poniedziałkowej sesji już nawet 4,739 zł, czyli najmniej od października. FTSE100 i FTSE250, indeksy londyńskiej giełdy, lekko zniżkowały.
Do wyprzedaży brytyjskich aktywów skłaniała inwestorów powyborcza niepewność. Wciąż trwały rozmowy w sprawie utworzenia nowego rządu i nie wiadomo było nawet, czy premier Theresa May utrzyma się na czele gabinetu. Inwestorzy nie są też pewni jak nowy rząd podejdzie do brexitu. Funt może być przez wiele dni pod presją. – Trwają rozmowy Partii Konserwatywnej oraz partii DUP. Niestety, nawet osiągnięcie porozumienia oznacza, iż rząd będzie miał gorszą pozycję negocjacyjną w kwestii brexitu niż przed głosowaniem. Istnieje również ryzyko, że podzielony parlament nie będzie w stanie przyjąć wynegocjowanego porozumienia. Najgorszym możliwym scenariuszem w obecnej chwili wydaje się być ryzyko kolejnych wyborów powszechnych. Niezależnie od rozwoju sytuacji, rynki w obecnej chwili powinny traktować funta jako walutę podwyższonego ryzyka – twierdzi Enrique Diaz-Alvarez, analityk Ebury.
– W przypadku perspektyw dla wzrostu gospodarczego, sprawy nie idą w dobrym kierunku. Ostatni przypływ politycznej niestabilności może osłabić środowisko biznesowe i nastroje konsumentów – uważa Jean-Michel Six, główny ekonomista agencji ratingowej Standard & Poor's. O pogarszających się nastrojach biznesowych świadczą choćby wyniki sondażu przeprowadzonego po wyborach wśród brytyjskich przedsiębiorców przez Instytut Dyrektorów. Aż 57 proc. jego uczestników stwierdziło, że nastawionych jest pesymistycznie wobec gospodarki w perspektywie 12 miesięcy. W maju pesymistami było jedynie 37 proc. respondentów.