Wynosi on obecnie 10 pkt bazowych (0,1 proc.) od każdej ze stron transakcji. Prezes proponuje, by zrównać go z podatkiem w Chinach kontynentalnych, gdzie też wynosi 0,1 proc., ale płaci tylko jedna strona transakcji, albo w ogóle zrezygnować z pobierania tej opłaty.
Giełdy w Tokio, Singapurze i Australii nie mają takich podatków. Hongkong, dawna brytyjska kolonia, jest jednym z niewielu dużych rynków, gdzie transakcje obciążone są państwową daniną. London Stock Exchange w 2014 r. zrezygnowała z pobierania 0,5 proc. podatku od transakcji szybko drożejącymi akcjami. Zniesienie podatku w Hongkongu zwiększyłoby zainteresowanie tym rynkiem firm inwestycyjnych, wykorzystujących niewielkie zmiany kursów. Przyciągnęłoby to wiele nowych spółek, co zwiększyłoby płynność rynku, na którym dominuje niewielka liczba wielkich firm.