Ministrowie finansów 19 krajów strefy euro dyskutowali w poniedziałek, kto na tym stanowisku sprawdzi się najlepiej. Rywalem dla de Guindosa, obecnego ministra gospodarki Hiszpanii, był wcześniej Philip Lane, prezes irlandzkiego banku centralnego. Jednak jeszcze przed dyskusją ministrów finansów został wycofany jako kandydat przez rząd Irlandii.
W ubiegłym tygodniu obaj prezentowali się przed członkami Parlamentu Europejskiego i na podstawie komentarzy, które pojawiły się po tych wystąpieniach, dało się odczuć, że skłaniali się oni bardziej w stronę Irlandczyka. Parlamentarzyście pełnili jednak tylko doradczą rolę w procesie selekcji.
Dotychczasowa obecność de Guindosa w polityce już wzbudza pewne kontrowersje wśród komentatorów, którzy wskazują, że kierownictwo EBC, tak jak jest zapisane w statucie banku, powinno być niezależne i apolityczne. Wcześniej de Guindos pracował w sektorze prywatnym – m.in. był dyrektorem w banku Lehman Brothers w Hiszpanii i Portugalii od 2006 r. aż do upadku tej firmy, a także pracował dla PricewatersCoopers.
Dla porównania kariera Lane'a była głównie akademicka. Po uzyskaniu doktoratu na Harvardzie wykładał m.in. na nowojorskim Columbia University oraz Trinity College w Dublinie. Współpracował także jako doradca z Azjatyckim Bankiem Rozwoju i OECD. Od 2015 r. piastuje stanowisko prezesa Banku Centralnego Irlandii.
Jeśli chodzi o poglądy dotyczące polityki monetarnej, de Guindos jawi się raczej jako tzw. gołąb. W niedawnym wywiadzie zasygnalizował, że zakup obligacji i utrzymywanie niskich stóp procentowych niewątpliwie przyczyniło się do rozwoju Europy. Dodał, że w najbliższej przyszłości inflacja wzrośnie do blisko 2 proc. i podkreślił, że pozytywne wskaźniki gospodarcze powinny zachęcać do głębszej integracji europejskiej, czyli procesu, który jego zdaniem EBC winien wspierać. Eksperci wskazują, że podejście Hiszpana nie powinno znacznie odbiegać od gołębiego Mario Draghiego, szefa EBC.