Pakiet karnych amerykańskich ceł na chińskie produkty wystraszył inwestorów na całym świecie. Największa przecena dotknęła Azji. Tokijski indeks Nikkei 225 kończył piątkową sesję aż 4,5 proc. na minusie. Chiński Shanghai Composite zniżkował o 3,4 proc. i spadłby pewnie mocniej, gdyby państwowe instytucje finansowe nie interweniowały na giełdzie. Skala spadków w Europie była mniejsza, ale np. niemiecki DAX i polski WIG20 traciły w ciągu sesji po ponad 1 proc. Później jednak spadki wyhamowały, a notowania w USA zaczęły się od lekkich zwyżek (dzień wcześniej Dow Jones Industrial spadł o 2,9 proc.). Rynkom pomogło to, że USA wyłączyły kraje UE z podwyżek ceł na metale. Chiny odpowiedziały zaś dosyć łagodnie na amerykańskie karne cła – zapowiedziały podwyżkę ceł na amerykańskie produkty, których import do Chin sięga zaledwie 3 mld USD rocznie.
– Rynki przesadnie zareagowały na groźby Donalda Trumpa dotyczące wojny handlowej. Trump wykorzystuje je raczej w celach politycznych niż dla wprowadzenia realnych zmian w handlu – uważa Peter Rosenstreich, analityk z firmy Swissquote.
Problemy związane z handlem i cłami mogą jednak ciążyć rynkom w nadchodzących tygodniach, a nawet miesiącach. – Inwestorzy niepokoją się i zmieniają swoją ekspozycję na ryzyko, gdyż amerykańska administracja nie wyjaśniła w pełni, czy spór handlowy dotyczy tylko handlu. Kwestie geopolityczne również sprawiły, że wzrósł poziom niepewności, a ostatnie zmiany w rządzie USA, w tym wymiana prezydenckiego doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego H.R. McMastera na byłego ambasadora przy ONZ Johna Boltona, jedynie wzmocniły ten niepokój – twierdzi Hans Redeker, ekonomista z Morgan Stanley.