Przyrost zatrudnienia w USA był w lutym najniższy od września 2017 r., czyli od miesiąca, w którym huragany poważnie zakłóciły aktywność gospodarczą w USA. Zatrudnienie w przemyśle zwiększyło się jedynie o 4 tys. osób, gdy prognozowano wzrost o 12 tys. W sektorze sprzedaży detalicznej ubyło natomiast 6,1 tys. etatów. Zatrudnienie w budownictwie spadło o 31 tys. osób, co jednak można częściowo wytłumaczyć mroźną zimą. Jednakże stopa bezrobocia w USA jest najniższa od półwiecza a średnia płaca godzinowa wzrosła w lutym o 3,4 proc. r./r.  Dane te mogą być więc zarówno oznaką spowolnienia gospodarczego jak i tego, że rynek pracy w USA jest już bliski tzw. bezrobociu naturalnemu.  Jerome Powell, prezes Fedu, przekonywał niedawno, że rynek pracy w USA jest silny.

- Tempo wzrostu etatów w USA zwalnia, ale nie tak mocno jak sugeruje raport za luty. Poza tym spadek bezrobocia i wzrost płac nie sprawią, że Fed pójdzie w ślady Europejskiego Banku Centralnego z polityką pieniężną. Nie podniosą stóp, ale nie myślą o ich cięciu - uważa Neil Dutta, analityk  z   Renaissance Macro Research.

Kiepskie dane z USA przyczyniły się w piątek po południu do przeceny na giełdach. Euro umocniło się o 0,3 proc. wobec dolara, do 1,123 USD za 1 euro.