Wskaźnik PMI, który mierzy tempo rozwoju poszczególnych sektorów gospodarki na podstawie ankiety wśród menedżerów logistyki przedsiębiorstw, w lutym wzrósł w niemieckim przemyśle do 47,8 pkt z 45,3 pkt w styczniu. To najwyższy jego odczyt od 13 miesięcy. Ekonomiści przeciętnie spodziewali się jego zniżki do 44,8 pkt.
Każdy odczyt przemysłowego PMI poniżej 50 pkt oznacza, że sektor ten kurczy się w ujęciu miesiąc do miesiąca. Dystans od tej granicy to miara tempa tych zmian. W lutym niemiecki przemysł nadal tkwił więc w recesji, ale wyraźnie łagodniejszej niż w poprzednich miesiącach.
Interpretację piątkowego odczytu komplikuje jednak jego konstrukcja. Ankietowani na jego potrzeby menedżerowie odpowiadają m.in. na pytanie o czas dostaw. Jeśli ten czas się wydłuża, przyczynia się to do wzrostu PMI. Zwykle bowiem odzwierciedla to wzmożoną aktywność w przemyśle. W lutym czas dostaw w niemieckim przemyśle wyraźnie się wydłużył (mierząca to składowa PMI, która do głównego indeksu jest włączana z odwrotnym znakiem, spadła do 47 pkt z 55,1 pkt w styczniu). Ankietowani wiązali to głównie z zaburzeniami w globalnych łańcuchach dostaw w związku z epidemią koronawirusa w Chinach.
IHS Markit, firma obliczająca wskaźniki PMI, wyjaśniła, że wydłużenie się czasu dostaw odpowiada za około połowę zwyżki przemysłowego PMI. – Wygląda na to, że PMI jest zaprojektowany tak, aby zaburzenia w łańcuchach dostaw z powodu epidemii koronawirusa traktować jako optymistyczny sygnał. Oczywiście, jest odwrotnie! – skomentował Claus Vistesen, ekonomista z firmy analitycznej Pantheon Macroeconomics.
HIS Markit podkreśla, że szczegóły inne składowe PMI sugerują, że koniunktura w niemieckim przemyśle faktycznie się poprawia. Wyhamowały m.in. spadki nowych zamówień, produkcji i zatrudnienia. – Trudno to interpretować jako optymistyczny sygnał. Jeśli zaburzenia w łańcuchach dostaw będą się utrzymywały, istnieje ryzyko, że produkcja po prostu się zatrzyma, nawet jeśli nowe zamówienia będą wciąż napływały – ocenił Vistesen.