Wpisanie na "czarną listę" oznacza, że amerykańscy inwestorzy nie mogą kupować akcji danej spółki a posiadane jej udziały muszą w ciągu kilku miesięcy sprzedać. Xiaomi jednak nie znalazła się na liście spółek, którym Amerykanie nie mogą sprzedawać bez specjalnych licencji komponentów elektronicznych. Ewentualne wciągnięcie jej do tego zestawienia, byłoby dużym ciosem, gdyż Xiaomi jest uzależniona od mikroprocesorów amerykańskiej firmy Qualcomm.

- Jeśli dostawy podzespołów będą prowadzone bez zakłóceń, to spółka może przynajmniej kontynuować operacje. Nie pomaga to jednak jej wizerunkowi, szczególnie jeśli zabiega o względy firm telekomunikacyjnych i dystrybutorów z całego świata - twierdzi Bryan Ma, analityk z firmy IDC. Xiaomi zaprzecza, by była powiązana z chińskimi siłami zbrojnymi.

"Firma przestrzega prawa i działa zgodnie z odpowiednimi regulacjami jurysdykcji w krajach, w których prowadzi swoją działalność. Dostarcza produkty i usługi do użytku cywilnego i komercyjnego. Firma potwierdza, że nie jest własnością, nie jest kontrolowana ani nie jest powiązana z chińskim wojskiem i nie jest „komunistyczną chińską firmą wojskową" jak to definiuje NDAA. Firma podejmie odpowiednie działania w celu ochrony interesów Spółki oraz jej akcjonariuszy. Firma analizuje potencjalne konsekwencje tego wydarzenia, aby uzyskać pełniejsze zrozumienie ich wpływu na Grupę. Jeśli będzie to stosowne, firma wyda dalsze oświadczenia." - mówi komunikat Xiaomi.