Ubiegły rok należał do gigantów technologicznych. Perspektywa szczepień zmieniła jednak preferencje inwestorów, którzy od kilku miesięcy lokują kapitał przede wszystkim w małych spółkach. Trend ten widać nie tylko w USA.
Small-caps na celowniku
Na przełomie października i listopada pojawiły się pierwsze informacje o wysokiej skuteczności szczepionek na Covid-19. Od tego czasu indeks Russell 2000, który skupia spółki o małej kapitalizacji, rósł znacznie szybciej od swoich większych odpowiedników. Indeksy takie jak S&P 500 czy Nasdaq już wcześniej osiągnęły historyczne szczyty, jednak dzięki ogromnemu wzrostowi Russell 2000 w ciągu ostatnich 2,5 miesiąca również ten indeks wspiął się na szczyt.
Według Nicholasa Colasa, współzałożyciela DataTrek Research, historycznie małe spółki potrzebowały od czterech do pięciu lat, aby wzrosnąć do rekordowych poziomów po recesji gospodarczej. Teraz była to kwestia ośmiu miesięcy.
Małe spółki odnotowały duże straty podczas paniki na rynku wywołanej koronawirusem. Inwestorzy uciekali, wiedzieli bowiem, że firmy te są bardziej uzależnione od sytuacji w gospodarce i nie mają wystarczającej ilości gotówki, tak jak giganci, aby poradzić sobie w okresie zawirowań. Według Schwaba Sondersa pod koniec października aż 48 proc. firm z Russell 2000 było nierentownych. Jednak ostatnie miesiące spowodowały napływ kapitału do spółek z tego indeksu z uwagi na prognozowane odbicie gospodarcze dzięki szczepionkom. Wiele małych firm działa w cyklicznych branżach, jak np. finanse czy przemysł. Spółki z tych sektorów posiadają sporą wagę w indeksie, wyższą niż branża IT, dlatego perspektywa powrotu do normalności zachęca inwestorów.