Optymizm, który zagościł na warszawskiej giełdzie podczas poniedziałkowej sesji, brutalnie został zgaszony już podczas wtorkowych notowań. Te zaczęły się od spadków. Początkowo były umiarkowane i raczej nie zwiastowały poważniejszych problemów. Te się jednak pojawiły w drugiej połowie dnia.
Tak, jak zostało to wspomniane, od początku notowań na GPW przeważał kolor czerwony. Jego intensywność zwiększała się jednak z każdą godziną handlu. W połowie sesji WIG20 tracił około 0,5 proc. Po trzech z rzędu wzrostowych dniach, pojawienie się podaży psuło nieco nastroje.
Czytaj więcej
Indeks PMI dla amerykańskiego przemysłu spadł w sierpniu do 47,9 pkt – podał S&P Global. To najniżej w tym roku. Rozczarował też wskaźnik ISM.
W drugiej połowie notowań podaż się wyraźnie bowiem uaktywniła. Stało się to za przyczyną słabszych danych z amerykańskiego gospodarki (m.in. odczyt indeksu ISM dla przemysłu), które wystraszyły inwestorów nie tylko na GPW. Od jakiegoś czasu słabe dane są bowiem faktycznie traktowane, jako zła informacja wskazująca na słabnącą gospodarkę, a nie jako pretekst do zwyżek w nadziei na rychła obniżkę stóp procentowych w USA (ta wrześniowa wydaje się być już w pełni wyceniona). Efekt? Wyraźne spadki po otwarciu notowań zaczęły notować indeksy na Wall Street. Kolor czerwony mocniej zaświecił także na innych europejskich rynkach.
Nasz parkiet obok tych sygnałów nie mógł przejść obojętnie. Ostatnie fragmenty notowań to już prawdziwy popis niedźwiedzi. Ostatecznie doprowadziły one do spadku indeksu WIG20 o 1,9 proc. Znów więc nasz flagowy indeks wrócił w okolice 2400 pkt. Spadki we wtorek nie ominęły też średnich i małych spółek. mWIG40 stracił 1,4 proc., zaś sWIG80 0,4 proc.