Skromne zmiany średnich nie oddają jednak dobrze przebiegu notowań. W pierwszej fazie sesji indeks WIG20 znalazł się w rejonie 2519 pkt., by skończyć sesję w rejonie 2498 pkt. Zwyżka o poranku była zbudowana na dobrej postawie banków i wzroście apetytu na ryzyko, któremu pomagała obniżka ceny kredytu w Szwajcarii.
W tej fazie sesji rolę liderów pełniły spółki mocno grane już wczoraj — PKO BP i Pekao – ale w kolejnej fazie sesji kontra podaży w sektorze bankowym wymusiła zredukowanie procentowej zwyżki WIG20 do zera. W końcówce dnia popyt posilił się rekordami na Wall Street i dobrą postawą giełd europejskich, gdzie niemiecki DAX i francuski CAC rosły po około 1 procent.
Sesja miała też swój kontekst techniczny, którym jest nieudane wybicie WIG20 w rejonie psychologicznej bariery 2500 pkt. Finalnie skończyło się na równowadze, o czym doskonale świadczy wyrysowana przez WIG20 świeca o skromnym korpusie z dwoma relatywnie dużymi cieniami.
W klasycznym odczytaniu jest to obraz rynku, na którym podaż i popyt równoważą się przy jednoczesnej niepewności graczy, co do dalszego scenariusza. Skonsolidowanie się rynku w rejonie psychologicznej bariery 2500 pkt. jest zrozumiałe, gdy uwzględni się fakt, iż w skrajnym punkcie sesji WIG20 znalazł się przeszło 5,5 procent od ostatniego dołka wyrysowanego w rejonie 2384 pkt. Co ważne, popyt odrobił przeszło połowę fali spadkowej z rejonu 2600 pkt. w rejon 2384 pkt. w ledwie kilka dni, gdy wyrysowanie przeceny zajęło podaży aż 18 sesji.
Niestety, na wiarygodne wybicie z dzisiejszego skonsolidowania się WIG20 przyjdzie poczekać do nowego tygodnia, bo jutro na wykresie pojawi się dawka szumu technicznego. W piątek rynek skupi się na rozliczeniu czerwcowej serii kontraktów na WIG20, na której stale jest otwartych przeszło 20000 pozycji, z których znacząca część będzie zainteresowanych grą o cenę zamknięcia.