FTSE 250 i CAC 40 lekko spadły, a DAX do końca sesji walczył żeby utrzymać się nad kreską. Ostatecznie kolejny raz zamknął się sporo pod pułapem 18000 pkt. Czyżby tak miały wyglądać notowania aż do posiedzenie FOMC-u?
W USA S&P 500 poszedł w górę o 0,6 proc. Nasdaq Composite zyskał 0,8 proc. W Japonii po pierwszej od 17 lat podwyżce stóp procentowych Nikkei 225 zyskał 0,7 proc.
Koniec epoki w Japonii
Kamil Cisowski, DI Xelion
Poniedziałek był w Europie kolejną sesją „na zero”. Dzień rozpoczął się na głównych rynkach od niewielkich wzrostów, ale zostały one wymazane szybko po starcie rynku kasowego, jakakolwiek próba (choć raczej anemiczna) uzyskania ponownej przewagi przez popyt spełzła na niczym w godzinach popołudniowych, gdy zaczęły się korygować rosnące wcześniej silnie kontrakty na indeksy amerykańskie. Nie ulega wątpliwości, że na razie na rynkach rozwiniętych pozostajemy zamknięci w obowiązującym od początku roku paradygmacie Japonia > USA > Europa. Wczoraj spośród głównych indeksów neutralnie zamknął się FTSE MiB, pozostałe notowały niewielkie spadki, choć nawet w przypadku najsłabszego CAC 40 było to tylko -0,20%.
Neutralna stopa zwrotu z WIG20 też z pewnością nie daje powodów do radości, szczególnie, że mWIG40 spadł o 1,05%, a sWIG80 o 0,92%. Obroty na GPW sięgnęły 2,18 mld zł, z czego niemal połowa przypadła na samo LPP (+20,52%). Nieco zaskakujące jest, że nawet przy tak potężnym odbiciu spółki w górę po dobrych wynikach i uspokajającej konferencji prezesa (oraz odważnych zapowiedziach podwojenia przychodów w trzy lata) reszta rynku nie była w stanie wykrzesać z siebie nic więcej, wyglądało to wręcz jakby bohater sesji wysysał kapitał z reszty parkietu (co częściowo mogło być prawdą). Na plusie poza LPP w WIG20 zamknęły się wyłącznie PKO BP, Orange Polska, mBank i PZU i we wszystkich wypadkach były to wzrost nadzwyczaj skromne. mWIG40 najbardziej ciążyły ING BSK (-2,76%), XTB (-2,73%) i Handlowy (-2,39%).