Do połowy tygodnia na rynkach dominowały obawy przed agresywną polityką Fed, czego pochodną były nowe, wieloletnie rekordy rentowności amerykańskiego długu. Kulminacyjnym punktem dla tych nastrojów był środowy raport ADP, który zaskoczył rynek słabszym od oczekiwań wzrostem liczby miejsc pracy w sektorze prywatnym. W czwartek rynki operowały już w konsolidacyjnym układzie dziś, który wymuszało czekanie na piątkową publikację kluczowych danych tygodnia – comiesięcznego raportu Departamentu Pracy. Dane zaskoczyły analityków, ekonomistów i inwestorów bijąc niemal dwukrotnie prognozę wzrostu liczby etatów poza rolnictwem. Raport został przyjęty przez serwisy giełdowe z zaskoczeniem, ale reakcja większości rynków była dość stonowana. Finalnie Wall Street zakończyła piątkowe sesje mocnymi zwyżkami, a rentowność długu na poziomach niższych od obserwowanych w czasie reakcji na środowy raport ADP. Sumując, piątkowe zaskoczenie nie przyniosło oczekiwanej reakcji giełd i długu, a dolar pozostał na poziomach niższych od granych w środę. Zachowanie rynków wskazuje, iż przecena z ostatnich dwóch miesięcy zwyczajnie wyczerpała argumenty podaży, a popyt uznał ceny za atrakcyjnie niezależnie od tego, jak dane wpłyną na politykę monetarną Rezerwy Federalnej.
W tym kontekście warto odnotować, iż wycena zmian w polityce Fed również nie uległa zmianie na taką, która wskazywałaby na wzrost prawdopodobieństwa kolejnej podwyżki stóp procentowych na listopadowym posiedzeniu FOMC. Przed, jak i po publikacji piątkowych danych z rynku pracy w USA, szacunki podwyżki ceny kredytu oscylowały wokół znanego z ostatniego czasu standardu 70:30, w którym rynek wycenia prawdopodobieństwo braku zmiany na 70 procent i podwyżkę na 30 procent. Wyceny stabilizują się w tym układzie od kilku tygodni. Znaczący wpływ na ten układ sił ma wzrost rynkowych stóp procentowych, który w pewnym sensie zastępuje konieczność dalszego zacieśnienia przez Fed. Zwyczajnie, wzrost rentowności obligacji przekłada się na dalsze wzrosty kosztów obsługi długu przez firmy i konsumentów, czego najlepszym przykładem – i ważnym dla gospodarki amerykańskiej elementem – jest obsługa kredytów hipotecznych. W praktyce, rynek sam dokonał już kolejnej podwyżki ceny kredytu przez Fed. W tym kontekście nie dziwi fakt, iż zmiana wycen w polityce Fed dokonuje się głównie wobec początku nowego cyklu, a więc terminu pierwszej obniżki ceny kredytu. Przed piątkowymi publikacjami Departamentu Pracy rynek wyceniał termin pierwszej obniżki na czerwiec 2024 roku, by po danych lekko przesunąć akcent na lipiec przyszłego roku, a finalnie wrócić do oczekiwań sprzed danych.
Całość sumuje się w obraz rynków, które wyceniły niemal każdy scenariusz, może poza recesyjnym, ale dane Departamentu Pracy wskazują, iż modelem obowiązującym jest ciągle miękkie lądowanie lub naprawdę płytka recesja w USA. Pytania i wątpliwości przesuwają się teraz na wyniki kwartalne spółek, które zaczną płynąc na rynek już w bieżącym tygodniu. Analitycy zaczęli ostatnio przygotowywać inwestorów na negatywne niespodzianki, ale stale wiele jest przestrzeni na dostosowania. Naprawdę negatywne zaskoczenia jawią się jako konieczne do wyceny. Z drugiej strony, rynki wschodzą w spotkanie z wynikami kwartalnymi po naprawdę dynamicznych korektach zwyżek z pierwszych siedmiu miesięcy roku, więc i tu kilka elementów zostało wycenionych. W naszej opinii największym ryzykiem dla giełd jest raczej pogorszenie kondycji spółek w przyszłym roku niż w bieżącym. W efekcie stale widzimy przestrzeń do rozegrania przez giełdy dobrej końcówki roku, z klasycznym dla IV kwartału finałem w postaci zwyżek na przełomie grudnia i stycznia. Niewiadomą jest oczywiście nowe sytuacja na Bliskim Wschodzie, ale tu należy zakładać, iż naprawdę duzi gracze będą zainteresowani ograniczeniem konfliktu i jednym z działań będzie walka o redukowanie ryzyka rozlania się wojny w Gazie na inne części regionu.
Adam Stańczak
Analityk