Cały tydzień jednak na wielu rynkach okazał się jednak spadkowy, łącznie z giełdą w Warszawie – WIG20 stracił 0,6 proc., a WIG 0,4 proc. Analitycy mają nadzieję, że poprawa nastrojów będzie kontynuowana i w tym tygodniu straty uda się wymazać. Na co zwracają uwagę w porannych komentarzach?
Wyniki, koniec cyklu i odbicie banków regionalnych
Kamil Cisowski,DI Xelion
Piątkowa sesja przyniosła na całym świecie spadek awersji do ryzyka po trudnym i wolatylnym tygodniu, który wbrew słowom Jamie’go Dimona i Jerome’a Powella nie zamknął tematu problemów banków regionalnych w USA. Piątek zapowiadał się lepiej od samego rana, przede wszystkim za sprawą raportu wynikowego Apple, opublikowanego po amerykańskim zamknięciu. Obecnie, gdy sezon wynikowy wszedł w końcową fazę, według danych Factset można oczekiwać zagregowanej dynamiki zysków amerykańskich spółek na poziomie -2,2% r/r, o 4,5pp wyższym niż na koniec marca i o niemal 6pp wyższym niż w dołku wskazywało Bloomberg Intelligence. Liczby te oceniamy jako bardzo dobre, w horyzoncie najbliższych tygodni mogące wywołać napływy na amerykański rynek akcji – zyski spółek generujących większość przychodów w USA są dodatnie, a bez wyjątku pozytywne sprawozdania FAAMG dają podstawy tegorocznym wzrostom tej grupy spółek. W relacji do prognoz kończący się sezon będzie zapewne najlepszym od 4Q2021.
Temat ten znalazł się jednak w ostatnich dniach w cieniu posiedzenia Fed i sytuacji w sektorze amerykańskich banków regionalnych. Jerome Powell nie wykluczył całkowicie kolejnej podwyżki, ale jej prawdopodobieństwo jest w naszej opinii bliskie zeru – aby do ruchu doszło, konieczna byłaby seria negatywnych niespodzianek inflacyjnych. Symptomatyczna dla otoczenia końca cyklu jest reakcja na piątkowe dane z amerykańskiego rynku pracy, które zdeterminowały sesję. Pomimo spadku stopy bezrobocia z 3,6% do 3,4%, wzrostu zatrudnienia o 253 tys. (prognozy: 181 tys.), a przede wszystkim wzrostu płacy godzinowej o 4,4% r/r (prognozy: 4,2% r/r), reakcja giełd i surowców była jednoznacznie pozytywna. Nie sposób nie widzieć w tym sygnału, że cykl w USA uznano za zakończony, a oś uwagi przenosi się obecnie na jego konsekwencje, czyli ewentualną recesję lub jej brak. Po serii bardzo słabych marcowych i częściowo kwietniowych danych z amerykańskiej gospodarki wydaje się to zrozumiałe, a poprzeczka do ewentualnych pozytywnych niespodzianek nie jest ustawiona wysoko.