Początek czwartkowego handlu był dość spokojny, a inwestorzy zapewne powoli wracali z majówki. WIG20 zaczął na czerwono, później przez kilkadziesiąt minut zdołał wzbić się powyżej zamknięcia z wtorku, jednak po dwóch godzinach handlu znów znajdował się pod kreską. Od tego momentu kupujący nie byli już w stanie przypomnieć o swojej obecności. - Czwartkowy powrót GPW do gry odbył się w trudnym dla byków kontekście. Rano rynek próbował zignorować środowe sygnały z USA, gdzie prezes Fed ostrzegł rynek, iż prawdopodobnie finałowa podwyżka ceny kredytu oznacza również przejście polityki monetarnej w fazę wielu miesięcy stabilizacji - komentował Adam Stańczak, analityk DM BOŚ.
WIG20 z godziny na godzinę usuwał się do okrągłego poziomu 1900 pkt. W tym miejscu na dłuższy czas siły popytu i podaży wyrównały się, jednak końcówka sesji także należała do podaży. Ostatecznie indeks dużych spółek spadł o 1,8 proc., lądując na 1884 pkt. To, co we wtorek, czyli w środku majówki, można było traktować jako ostrzeżenie, w czwartek zmaterializowało się. Indeks dużych spółek co prawda zdołał pod koniec kwietnia ustanowić nowe tegoroczne maksima w cenach zamknięcia, natomiast sił do kontynuacji zwyżek zabrakło. Zmieniło się też otoczenie. Większość indeksów akcji w Europie w czwartek zniżkowała, choć nie tak mocno jak WIG20. Francuski CAC40 tracił na koniec dnia 0,75 proc., a niemiecki DAX 0,49 proc. Impulsem do wyprzedaży pod koniec dnia było zapewne słabsze otwarcie giełdy przy Wall Street. - Niestety, w USA wieczór środowy i czwartkowy poranek stały pod znakiem powrotu kryzysu zaufania w sektorze banków regionalnych, co po otwarciu sesji w Nowym Jorku zaowocowało spadkami części mniejszych banków po przeszło 40 proc. i zawieszeniem handlu - wskazywał Stańczak. S&P 500 w pierwszej godzinie handlu zniżkował o 0,7 proc.
Obraz WIG20 po czwartkowej sesji nie wygląda optymistycznie. Handel zakończył się praktycznie przy dziennych minimach, a szybkie kwietniowe zyski zachęcają do realizacji. Część inwestorów zapewne kieruje się teraz znaną zasadą „sell in may and go away”, która oczywiście ma uzasadnienie w statystyce. - Po fazie szukania oporów rynek znalazł się w fazie szukania wsparć, ale warto pamiętać, iż potrzebna korekta została jednak wymuszona przez otoczenia, a to oznacza przymus uwzględnienia w analizach ryzyka szumu technicznego - zaznacza ekspert DM BOŚ.
Zniżkom akcji towarzyszyły spadki rentowności (wzrosty cen) obligacji skarbowych na świecie. Oprocentowanie krajowych papierów dziesięcioletnich malało do 5,75 proc., co jest jednym z najniższych poziomów w tym roku. Podobnie wygląda rynek amerykański.