Pompując swój bilans o prawie 300 mld USD w jeden tydzień i niwelując tym samym cztery miesiące jego spadku w wyniku QT (zacieśniania ilościowego), amerykański Fed pokazał, że przejście z jastrzębiego do gołębiego nastawienia może w przyszłości odbyć się błyskawicznie. Na razie oczywiście możemy mówić co najwyżej o przejściowym zastrzyku płynności, bo QT jako takie jest przecież kontynuowane, ale zakładałbym, że podobnie jak to było w 2019 roku (kryzys na rynku pożyczek repo), zacieśnianie ilościowe jest po prostu nie do utrzymania na dłuższą metę.

Skoro już mowa o Fedzie, to za sprawą pojawienia się stresu w systemie bankowym oczekiwania rynkowe odnośnie do podwyżki stóp na środowym posiedzeniu zeszły w dół z 50 punktów bazowych do 25. Na „Fed pivot” (koniec podwyżek) poczekać mamy zaś jeszcze do kolejnego, majowego posiedzenia. Wiele bez wątpienia będzie zależało od następnych odczytów inflacji.

„Stres bankowy” z jednej strony pomógł notowaniom złota wspiąć się w kierunku szczytów z lat 2020–2022, a z drugiej przyczynił się do pogłębienia korekty spadkowej na rynkach akcji, m.in. na Wall Street. Nie wyrządził jednak decydujących szkód w obrazie technicznym głównych indeksów. Amerykański S&P 500 zdołał obronić poziom wsparcia na wysokości lokalnego dołka z końcówki grudnia.