Fala strachu związana z upadkiem Silicon Valley Bank i Signature Bank zepchnęła S&P 500 z powrotem poniżej linii bessy, której przebicie w styczniu rozbudziło apetyty na nowy trend wzrostowy. Amerykański benchmark w chwili pisania tego artykułu jest już ledwie na plusie od początku roku. Krótkoterminowo nadzieje wiązać można z dojściem indeksu w okolice wsparcia na wysokości grudniowego lokalnego dołka (ok. 3800 pkt) i wyprzedaniem części „szybkich” wskaźników (CNN Fear & Greed Index w strefie „ekstremalnego strachu”).
Rozchwianiu Wall Street pomiędzy bessą (po ostatniej sesji S&P 500 był niecałe 8 proc. ponad jej dnem) i próbami odreagowania towarzyszy podobne rozchwianie rynku długu, który jest w rozterce co do dalszych poczynań Fedu. Rynkowe oczekiwania jeszcze tydzień temu mówiły o nagłym przyspieszeniu podwyżek stóp w marcu i wydłużeniu całego cyklu co najmniej do czerwca, po upadku zaś SVB zakładają ponownie małą podwyżkę w marcu, koniec cyklu w maju i… cięcie stóp w czerwcu!
O tym, co zrobi Fed i czy retoryka Jerome Powella stanie się bardziej gołębia, przekonamy się już w środę 22 marca. Wtorkowe dane pokazują z jednej strony, że inflacja się obniża (to plus), ale też pozostaje daleko od celu Fedu (6 proc., r./r. w lutym).
Reasumując, upadek SVB przesunął rynkowe wahadło w stronę awersji do ryzyka oraz oczekiwań na szybszy koniec podwyżek stóp w USA (co akurat byłoby pozytywne dla rynków).