FOMC mniej jastrzębie, Chiny w kłopotach
Kamil Cisowski, DI Xelion
Europejskie giełdy rozpoczynały wczorajszą sesję na plusach i tym razem pomimo problemów w trakcie dnia udało się zakończyć dzień na poziomach zbliżonych lub wyższych od porannych. Główne indeksy zyskiwały od 0,51% (FTSE100) do 1,57% (FTSE MiB), natomiast pod wyraźną presją znajdowało się euro, korygujące się względem dolara z poziomów 1,0725 rano do nawet 1,0650 w godzinach popołudniowych wraz z wyraźnymi spadkami rentowności europejskiego długu. Podczas forum ekonomicznego w Davos C. Lagarde przypomniała, że dotychczasowe deklaracje obejmują wyłącznie zakończenie epoki ujemnych stóp procentowych, co oznacza, że mogą one znaleźć się „zarówno na zerowych, jak i lekko dodatnich poziomach”. Dobre zakończenie dnia to m.in. efekt solidnego otwarcia w USA, gdzie indeksy wbrew ostatniej prawidłowości rosły do europejskiego zamknięcia.
Wyraźnie gorzej zachowywała się Warszawa, wbrew naszym nadziejom WIG20 zamiast wymazać wtorkowe straty spadł o 0,80%, mWIG40 o 0,40%, a jedynie sWIG80 zyskał 0,06%. Za głównego winowajcę tego stanu rzeczy uważamy Viktora Orbana, który po ogłoszeniu stanu wyjątkowego i uzyskaniu nadzwyczajnych uprawnień ogłosił plan odebrania „nadzwyczajnych” zysków związanych z wojną w Ukrainie przedsiębiorstwom z branż: bankowej, ubezpieczeniowej, energetycznej, handlu detalicznego, telekomunikacyjnej i linii lotniczych. W części tych sektorów wpływ wojny na zyski jest dyskusyjny, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że kluczem selekcji było to, gdzie liderzy węgierskiego rynku mają międzynarodowy akcjonariat. BUX stracił 3,40%, a forint osłabił się względem euro o 2,56%, psując sentyment w regionie. W Warszawie po części zapewne dlatego, że węgierski premier pozostawał w ostatnich latach częstym źródłem inspiracji dla polskiego rządu. Efekt uważamy jednak za jednorazowy, głównie dlatego, że realizacja podobnego scenariusza w Polsce uderzyłaby w dużej mierze w państwowych czempionów, na czele z dobrze wczoraj wyglądającymi rafineriami. Najsłabszą spółką głównego indeksu było wczoraj PGE (-4,13%), korygujące wcześniejsze wzrosty po niezawierającym większych niespodzianek raporcie wynikowym. Największą ujemną kontrybucję wniosło Dino (-3,92%).
S&P500 wzrosło wczoraj o 0,95%, a NASDAQ o 1,51%, mimo że jeszcze dwie godziny przed zamknięciem handlu sytuacja wyglądała bardzo niepewnie. Niezależnie od wtorkowych problemów rynek dojrzewa naszym zdaniem do większego odbicia, dla którego źródłem powinno być stonowanie oczekiwań wokół polityki Fed. Po wczorajszych „minutkach” widać wyraźnie, że jastrzębi członkowie jak J. Bullard i L. Mester mają w FOMC swoją przeciwwagę (P. Harker, C. Evans, R. Bostic), a kontynuacja podwyżek w tempie 50 pb co posiedzenie musiałaby mieć źródło w dalszych negatywnych niespodziankach inflacyjnych. W chwili obecnej wciąż scenariuszem bazowym pozostaje spowolnienie zacieśnienia do 25 pb we wrześniu. Katalizatorem do przerwania złej passy NYSE mogłyby być dane o inflacji PCE w piątek. Warto zwrócić uwagę, że motorem wczorajszego odbicia był sektor dóbr konsumpcyjnych wyższego rzędu, który za sprawą serii komunikatów ze spółek (Nordstrom i Express podwyższyły prognozy na 2022, Dick’s Sporting Goods podtrzymało) odreagowywał załamanie po wynikach Targetu i Walmartu.
Nie najlepiej zachowują się dziś giełdy azjatyckie, gdzie dominują lekkie spadki, mające negatywny wpływ na notowania europejskich i amerykańskich indeksów. Zwołane na wczoraj spotkanie premiera Chin, Li Keiquanga, z przedstawicielami rządów lokalnych i największych chińskich firm przyniosło najostrzejszą do tej pory ocenę stanu, w którym znajduje się chińska gospodarka, mogąca wzrosnąć w 2022 r. znacznie poniżej oficjalnego celu (5,5%). Padły m.in. słowa, że „pod pewnymi względami sytuacja jest gorsza niż w 2020 r. podczas pierwszej fali pandemii”, problemem staje się wzrost bezrobocia. Wciąż jednak brakuje działań na na naprawdę dużą skalę, ogłoszony w poniedziałek plan 33 metod wsparcia gospodarki nie pokryje skutków polityki zero tolerancji wobec COVID.