Najważniejsze wydarzenie dnia, czyli decyzja i komunikat RPP, przyniosło niespodziankę, stopa referencyjna została podwyższona o 75 pb., do 5,25%, a nie o 100 pb., jak oczekiwali ekonomiści. Chaos w działaniach RPP pozostaje na tyle duży, że nie chcemy przypisywać tej decyzji większego znaczenia przed dzisiejszą konferencją prezesa NBP, natomiast jest ona zbieżna z naszym przekonaniem, że w niezwykle szybkim cyklu podwyżek RPP powinna zrobić przerwę po osiągnięciu poziomu 6,5% w lipcu. Efekty dotychczasowych działań i tak będą wyraźnie widoczne dopiero na przełomie 2022/2023 r., otwartym pozostaje też pytanie, czy po czerwcu inflacja nie zacznie się normalizować, zapewne w towarzystwie silnie hamującego wzrostu gospodarczego.
S&P 500 spadł wczoraj o 3,56%, a Nasdaq o 4,99%, co przenosi nas pamięcią do najgorszego okresu pandemicznej paniki w 2020 r. Zdecydowanie odrzucamy tłumaczenia wczorajszego krachu doszukiwaniem się drugiego dna we wczorajszej konferencji Jerome’a Powella czy komunikacie Fedu. Jeżeli po wyraźnym stwierdzeniu prezesa Rezerwy Federalnej, że podwyżki o więcej niż 50 pb. na kolejnych posiedzeniach nie są aktywnie rozważane, rynek zaczyna wyceniać prawdopodobieństwo ruchu o 75 pb. w czerwcu na 87,1%, to znaczy, że dzieje się coś irracjonalnego. W niewielkim stopniu wzrost rentowności można tłumaczyć wczorajszymi gwałtownymi wzrostami cen ropy, będącymi efektem unijnego planu rezygnacji z rosyjskich dostaw, ale też obaw o to, kiedy USA zaczną uzupełniać rezerwy. Surowiec jednak zawrócił przynajmniej chwilowo ze wzrostowej ścieżki wraz z wyprzedażą właściwie wszystkich aktywów na świecie, począwszy od obligacji, a kończąc na kryptowalutach.
W ciągu ostatnich pięciu lat 30-letnie amerykańskie obligacje skarbowe wyprzedawane były silniej tylko w marcu 2020 r. i po wygranej Donalda Trumpa w 2016 r. Wczorajsze zachowanie rynku, choć większe w skali, przenosi nas pamięcią do marca 2021 r. i upadku Archegos Capital, który spowodował niewyjaśnione początkowo delewarowanie na całym świecie. Niewykluczone, że i tym razem z opóźnieniem dowiemy się o źródłach tak silnej wyprzedaży.
Rynki azjatyckie oczywiście gwałtownie dziś tracą, ale kontrakty futures sugerują, że Europa nie rozpocznie dnia od bardzo silnych spadków, dyskontując większość przeceny w USA już wczoraj. W normalnym ujęciu mówilibyśmy, że o przebiegu dzisiejszego dnia zadecydują dane z amerykańskiego rynku pracy, natomiast niezwykle ważne będą też wypowiedzi członków FOMC, którzy zapewne odniosą się jakoś do wczorajszych wydarzeń. Dodatkowo uważamy, że niezależnie od wzrostu zatrudnienia dzisiejsza sesja będzie przede wszystkim odpowiedzią na pytanie, czy mieliśmy do czynienia z dość niezwykłym w charakterze uformowaniem podwójnego dna na amerykańskim rynku akcji, czy też scenariuszem bazowym na najbliższe miesiące staje się bessa. Brak silnego odbicia do końca dnia będzie bardzo zwiększał ryzyko takiego rozwoju sytuacji.
Pod dyktando niedźwiedzi
Piotr Neidek, BM mBanku
Pierwszy tydzień maja w Azji kończy się zdecydowanym zwycięstwem niedźwiedzi. Prawie wszystkie indeksy odnotowały straty w ostatnich dniach. Do grona pokonanych mogą jeszcze wpaść Nikkei 225 oraz PSEi Index, o ile tylko dzisiejsze wzrosty ustąpią miejsca spadkom. Po za tymi dwoma benchmarkami, zarówno dzisiaj jak i w całym tygodniu, nie ma innego, który mógłby pochwalić się dodatnią stopą zwrotu. Najsłabiej wypada giełda w Sydney (-3,5%), Bombaju (-4%) oraz w Hongkongu (-4,9%). Ze względu na święta majowe, nie wszędzie rywalizacja była równomiernie rozłożona w czasie. Jednakże akurat dzisiaj, oprócz Indonezji, wszystkie pozostałe parkiety funkcjonują normalnie. Czyżby powiedzenie „Sell in May and go away” miało się ziścić na mocno już wyprzedanych azjatyckich rynkach?